Fronda.pl: Od kilku tygodni polskie media nakręcają pewną spiralę histerii, bo oto na wolność ma wyjść pedofil, wielokrotny morderca dzieci, Mariusz Trynkiewicz. Być może zostanie on skierowany do specjalnego ośrodka, w którym będzie przebywał w izolacji od społeczeństwa. Przy okazji tej sprawy na nowo rozgorzała w Polsce dyskusja na temat kary śmierci – niektórzy twierdzą, że byłaby to najlepsza kara dla szczególnie okrutnego przestępcy. To też nakręca pewną spiralę lęku wśród ludzi, w konsekwencji czego pojawiają się obawy przed samosądem.

Br. Marcin Radomski OFM Cap: Sprawa jest dość skomplikowana. Po pierwsze, przykład Mariusza Trynkiewicza pokazuje, że na którymś etapie nie zadziałało prawo. To całe działanie w pośpiechu, pisanie ustawy naprędce to wynik zaniedbań, które trwały lata. Do telewizji zapraszane są panie psycholog, które mówią, że kiedy badały Trynkiewicza 23 lata (sic!) temu, doszły do wniosku, że to trudny przypadek, nie da się zmienić jego orientacji. Jak to wszystko rozumieć? Trynkiewicz przeszedł jakieś badania ponad dwie dekady temu, odbył terapię krótko przed planowanym terminem wyjścia z więzienia, a ja się zastanawiam, co się działo przez te wszystkie lata pomiędzy. Z medialnych doniesień wiemy, że Trynkiewicz odbył jakąś terapię, w ramach której rysował, ale co ponadto? Czy to nie jest ogromne zaniedbanie? Moim zdaniem, tak.

Biorąc pod uwagę całą otoczkę medialną, ludzie mają prawo bać się wyjścia na wolność Trynkiewicza?

Wspólnota, jaką jest społeczeństwo, ma prawo czuć lęk przed taką osobą. Jeszcze w czasach starożytnych dość radykalnie rozwiązywano takie problemy. Kościół ma bardzo konkretne metody działania w takich przypadkach. Mam tu na myśli karę ekskomuniki, którą należy rozumieć także jako karę wyłączenia ze wspólnoty. To jest kara, którą przeżywa dany człowiek, ale także forma ochrony wspólnoty. Wykluczenie ze społeczeństwa jest zjawiskiem znanym także w Kościele. Jest to kara dla tego, który dokonał złego czynu, ale też i ochrona wspólnoty.

Jaka powinna być postawa katolika wobec przypadku Trynkiewicza?

Z pewnością nie może być ona związana z zemstą. Kara śmierci jest na tyle kontrowersyjna, że pojawia się niebezpieczeństwo związane z nakręcaniem spirali zemsty. Satysfakcja będzie osiągnięta dopiero wtedy, kiedy dokona się zemsta. Nie ma innej możliwości ukarania za najstraszliwszą zbrodnię, jak tylko kara śmierci - to przerażające, ale niektórzy takie teorie lansują.

Może domagają się kary śmierci, bo są przekonani, że tylko w ten sposób można zapewnić społeczeństwu bezpieczeństwo? Janusz Korwin-Mikke na przykład stawia dość radykalną tezę, że katolik, który nie popiera kary śmierci, to heretyk.

Pytanie, jaka ma być postawa katolika wobec Trynkiewicza, jest bardzo trudnym pytaniem. Jeżeli taka osoba jest ekskomunikowana, czyli wykluczona ze społeczeństwa, to wspólnota ma prawo czuć się bezpiecznie. Proszę zauważyć, że do tej pory nikt tego tematu w takim kontekście nie poruszał. Dlaczego? Bo społeczeństwo czuło się w miarę bezpiecznie. Problem natomiast pojawia się, kiedy Trynkiewicz ma do tej wspólnoty powrócić. I rodzi się pytanie, czy ten powrót do społeczeństwa będzie powrotem człowieka, który został uzdrowiony w czasie trwania kary, czyli bycia poza wspólnotą, w odosobnieniu, czy też nie? Okazuje się, że są co do tego poważne wątpliwości. W związku z tym, pojawia się lęk wspólnoty. Czyli Trynkiewicz nie wraca do społeczeństwa jako człowiek, który mówi: „Przepraszam za te wszystkie złe czyny, których dokonałem. Przeszedłem terapię, dokonałem rewizji swojego życia. Uznaję to, co zrobiłem za złę. Proszę, aby wspólnota mnie przyjęła”. Nie ma tu czegoś takiego.

Jakie rozwiązania zaleca Kościół w takich przypadkach?

Trynkiewicz to pedofil o szczególnie drastycznych skłonnościach. Już synod z Elwiru z 306 roku mówi w jednym z punktów wyraźnie, że gwałciciele dzieci nawet na koniec nie otrzymają komunii świętej. Mamy więc do czynienia z bardzo dramatycznym doświadczeniem zła, które wyłącza ze wspólnoty do końca życia. Synody prawne mówią o tym, że homoseksualistów i pedofilów należy traktować na równi z opętanymi... Sprawa jest więc bardzo poważna. Czy społeczeństwo ma prawo czuć lęk? Oczywiście, że ma takie prawo.

I żeby je chronić, należy odizolować tego człowieka?

Najlepszym rozwiązaniem, jakie w tej sytuacji można znaleźć, jest izolacja Trynkiewicza, która zapewni społeczeństwu poczucie bezpieczeństwa. Nie chodzi tu w żadnym wypadku o zemstę, ale o to, że niestety, jeżeli nie jest możliwy jego powrót do wspólnoty jako człowieka normalnego, to znaczy, że ma być wykluczony ze społeczeństwa. I nie chodzi też tylko o to, że prawo tak działa. Taki człowiek wyklucza sam siebie. Nie jest normą w społeczeństwie uznawanie pedofilii za coś normalnego. Nie jest także normą, i trzeba to jasno powiedzieć, że czymś normalnym jest homoseksualizm. Pedofilia jest związana z homoseksualizmem i przed tym także trzeba ostrzegać. I w tym tkwi problem, bo tego jakoś nie za bardzo nikt nie chce łączyć. Dlatego pojawiają się głosy, że nie można Trynkiewicza wysłać na terapię, bo przecież nie można zmieniać jego orientacji. A co to znaczy, że nie można zmieniać orientacji Trynkiewicza? Że wszystko jest w porządku? „Że jest pedofilem, więc niech tak zostanie, nie zmieniamy jego orientacji, bo nie o to chodzi w terapii, tylko niech nie zabija dzieci”? Tak nie może być! Pedofilia jest w jakimś sensie konsekwencją homoseksualizmu.

Pojawiła się propozycja innego rozwiązania. Publicyści związani z „Tygodnikiem Powszechnym” zastanawiali się nad umieszczeniem Trynkiewicza w jednym z zakonów. Kościół udowodniłby, że poważnie bierze to, co głosi, jednocześnie łagodząc lęki społeczności, w których zbrodniarz miałby zamieszkać” - argumentował Patryk Stanik. „Na ile to jest realne, to kwestia do przedyskutowania, ale na pewno jest to sytuacja idealna, do której powinniśmy zmierzać. Tak, najlepiej byłoby, żeby Trynkiewicz został odizolowany od społeczeństwa i poddany terapii na skutek działania samego państwa, ale jeśli te mechanizmy okazują się zawodne, to jest to dla Kościoła czas, żeby pokazać, że jest rzeczywistością o zupełnie innej naturze, o możliwościach, które wynikają z logiki »nie tego świata«” - dodawała z kolei Ewa Kiedio z „Więzi”.

Jeżeli pomysłodawcy takiej propozycji uważają, że Trynkiewicz świetnie się odnajdzie w zakonie, to gratuluję im, także znajomości środowisk zakonnych. Nie sądzę, aby facet, który ma skłonności pedofilskie, odnalazł się pomiędzy zakonnikami. Może ta propozycja to jakaś ironia pomysłodawców? Bo co w tej sytuacji ma udowodnić Kościół? Czego oni oczekują?

Może tego, by Kościół pokazał, że rzeczywiście troszczy się o zagubionych, cierpiących, wykluczonych...

Proszę się zastanowić, jak autorzy takiego pomysłu patrzą na życie zakonne. Że co, to jest jakieś więzienie?! Ja nie czuję się tak, jakby był w zakładzie zamkniętym, jako człowiek żyjący w więzieniu, w odizolowaniu od społeczeństwa... Trzeba sobie jasno postawić pytanie, czy zakon to jest miejsce izolacji od społeczeństwa? Poza tym, pamiętajmy, że Trynkiewicz potrzebuje profesjonalnej opieki. Śmiem twierdzić, że takie rozwiązanie sprawy byłoby dramatyczne, krzywdzące przede wszystkim dla samego Trynkiewicza. Człowiek chory potrzebuje leczenia, pomocy. Przecież zamykanie go w zakonie to jest jakiś absurd. Nie chcę być złośliwy, ale chyba jego autorzy formułowali ten postulat w stanie głębokiej hibernacji. Trzeba być wysoce pomysłowym, aby wymyślić coś takiego. Całe społeczeństwo lęka się, bo nie mówimy tylko o pedofilu, ale o pedofilu ze szczególnie drastycznymi skłonnościami do mordowania ludzi i miałby go przyjąć klasztor? To pomysł kompletnie pozbawiony sensu.

A może jednak jest w nim trochę sensu? Trynkiewicz w świetle obowiązującego prawa odbył swoją karę. Skoro tak jest, to dlaczego miałby zostać ukarany ponownie?

Jeżeli tak jest, to po co miałby być zamykany w zakonie?

Może z obawy przed tym, aby nie spotkał go samosąd?

A tu już dotykamy innej sprawy, związanej ze społeczeństwem. Wyobraźmy sobie, że taka osoba rzeczywiście trafia do klasztoru i co się dzieje? Jedno wielkie poszukiwanie, który to jest klasztor. Tak czy siak, do samosądu dojdzie, jeśli ludzie dowiedzą się, o który zakon chodzi. Jakim prawem zakonnicy mieliby przyjąć takiego człowieka? Kościół, a zwłaszcza zakony, to nie są instytucje od egzekwowania prawa. Tym się mają zająć organy ścigania, zaś każdy obywatel ma prawo do ochrony. Pomysłodawcy zamknięcia Trynkiewicza w zakonie próbują zepchnąć ten obowiązek na Kościół. Niech policja chroni Trynkiewicza, a nie zakonnicy. Dlaczego zakonnicy mieliby ponosić za niego odpowiedzialność? Rozumiem taki pomysł, ale on nie ma racji bytu. Przecież nie bez powodu stworzono ośrodek, w którym po wyjściu z więzienia miałby przebywać Trynkiewicz. Z medialnych doniesień wiadomo, że gdyby rzeczywiście tam trafił, to byłby jego pierwszym mieszkańcem.Sprawa jest więc poważna. To znaczy, że nie ma rokowań, że człowiek ten się zmienił.

Kościół ma odpowiedź w takich przypadkach, w których człowiek się NIE zmienia?

Warto zajrzeć do dokumentów starożytnego Kościoła. Jest tam wiele mądrości! Kościół od wieków bardzo konkretnie rozwiązywał takie problemy. Księgi penitencjarne z VI wieku mówią o tym, że pedofile do końca życia powinni być traktowani jak umarli dla świata. To jest grzech, który całkowicie izoluje ich od społeczeństwa. Tym bardziej, jeśli nie ma szans na zmianę.

Ale przecież Kościół tyle mówi o nawróceniu, o żalu za grzechy i nieskończonym Bożym miłosierdziu...

A na czym polega nawrócenie? Na zmianie sposobu myślenia. Samo słowo metanoia zakłada zmianę sposobu działania i sposobu myślenia. Nikt z nas osobiście nie rozmawiał z Trynkiewiczem. Ale sygnały, jakie otrzymujemy z mediów wskazują, że nie ma w ogóle mowy o zmianie sposobu myślenia. Media wręcz tworzą taki komunikat, że jeśli wyjdzie on na wolność, to dalej będzie zabijał. Taki jest przekaz na najprostszym poziomie. Stąd też lęk społeczeństwa. Ktoś, kto się nim zajmuje, prowadzi terapię, mógłby oficjalnie przyznać, że ten człowiek jest niebezpieczny dla wspólnoty i potrzeba jego izolacji. Domagamy się, i słusznie zresztą, żeby pedofilia w Kościele była traktowana w sposób zdecydowany. I bardzo dobrze, też tak uważam. W tym przypadku powinno być tak samo. Trzeba to jeszcze wiązać ze sprawą homoseksualizmu, w sposób zdecydowany i konkretny. Trzeba izolować jednostki, które nie przejawiają żadnego sygnału nawrócenia albo, nie używając kościelnego języka, zmiany sposobu myślenia i działania. W przypadku Trynkiewicza tego nie ma.

Rozm. Beb