Kolejna wyjęta z kontekstu wypowiedź Ministra Waszczykowskiego posłużyła opozycji do krytyki polskiej polityki zagranicznej. Pomijając fakt, że szef MSZ cytował tylko swojego poprzednika na tym stanowisku, to po raz kolejny trzeba zauważyć, że znika całościowy sens jego wypowiedzi.

Z poprzedniej, mocno komentowanej, wypowiedzi Witolda Waszczykowskiego wyciągnięto tylko fragment o wegetarianach i rowerzystach. Teraz lewicowe media skupiają się na kwestii „murzyńskości”. W obu przypadkach wgłębienie się w pełen przekaz ministra, pokazałoby dobre zrozumienie problemów, które lewica zafundowała naszemu krajowi. O ile w kwestii wegetarian próbował on dać do zrozumienia, jak ideologia potrafiła zrobić ze zwyczajnych kwestii pole walki o zmianę tożsamości europejskiej, to słowa o „murzyńskości” pokazały jeszcze większy nasz problem.

Czy jesteśmy jak Ameryka Łacińska?

Opis polskiej rzeczywistości, jako postkolonialnej, jest bardzo popularny w prawicowej publicystyce. Z podobnymi problemami borykają się inne kraje naszego regionu. Tylko, że sam termin nie do końca dobrze opisuje sytuację. W przypadku krajów globalnego południa, bez względu jak bardzo byśmy starali się zachować poprawność polityczną, to kolonizatorzy reprezentowali wyższość cywilizacyjną, a co za tym idzie, technologiczną i organizacyjną. Pozwoliło im to zniewolić kraje Afryki czy Azji. Europa Środkowo-Wschodnia znalazła się pod panowaniem Związku Radzieckiego nie wyniku zwyczajnego podboju kolonialnego, ale rozgrywek geopolitycznych wielkich mocarstw. I nie da się ukryć, że Rosja Sowiecka stała częstokroć niżej pod względem cywilizacyjnym, niż np. Polacy, Bałtowie czy Węgrzy. 

Dlatego wyzwolenie spod panowania Sowieckiego nasz region potraktował jak powrót na łono Zachodu. I pewne problemy, które dzisiaj definiuje się jako postkolonialne, wynikały właśnie z takiej próby szybkiej westernizacji krajów byłego Bloku Wschodniego. Nie wzięto tylko pod uwagę dwóch czynników. Po pierwsze, sam świat zachodni nie jest już ten sam, co był jeszcze 50 lat temu. Znalazł się on ewidentnie w fazie kryzysowej, a może nawet schodzącej. Nie ma już na Zachodzie tej pewności siebie, a problemy gospodarcze rodzą frustrację społeczną. Po drugie, nie wzięto pod uwagę faktu, że jeszcze przed okupacją radziecką, Europa Środkowo-Wschodnia stanowiła raczej peryferie Europy, niż jej centrum. I ten fakt sprawia, że nasze rozterki mogą wydawać się podobne do tych, z jakimi mamy do czynienia w Azji czy Ameryce Łacińskiej.

Przezwyciężenie postkolonializmu 

Ewidentny kryzys Zachodu sprawia, że wiele krajów poszukuje własnej drogi rozwoju. Najbardziej popularny jest chyba dzisiaj model wschodnioazjatycki. Sukcesy najpierw Japonii, potem Korei, Tajwanu czy Singapuru, a w końcu Chin Ludowych, na pewno rodzi podziw dla tych krajów. Jednak rozwój tych państw może mieć swoje źródła w ich wyjątkowej strukturze społęcznej, a pewne rozwiązania są trudne do zaimplementowania w innych częściach świata. Przykładem z przeciwnego bieguna jest zapewne model latynoamerykański. Realizacja alternatywnych wobec zachodniego kapitalizmu koncepcji doprowadziło jeden z najbogatszych krajów zachodniej półkuli, jakim była Wenezuela, do bankructwa.

Europa Środkowo-Wschodnia ma ten problem, że czuje się rozrywana przez dwa przeciwległe bieguny geograficzne. W niekoniecznie korzystnej dla nas zależności od państw zachodnich trzyma nas strach przed Rosją, zaś wszyscy ludzie sceptycznie nastawienie wobec przemian zachodzących na Zachodzie, automatycznie szukają protekcji Moskwy. Kluczem do rozwiązania problemu postkolonializmu w naszym regionie jest wyjście poza tą dychotomię. Trzeba zauważyć, że w wyniku historycznych przemian w gospodarce Europy stanowimy w stosunku do zachodniej jej części osobną całość. I w sytuacji kryzysu Europy zachodniej, nasze „zacofanie” stanowi nasz atut, nie problem. Pamiętać musimy jednak, że alternatywą nie jest Rosja, której historia i geografia sprawia, że krajowi temu bliżej jest do bliskowschodnich autokracji, niż do rozwiązań akceptowalnych dla Polaków, Czechów czy Ukraińców.

Budowa nowej tożsamości

To, co prezentuje rząd Beaty Szydło jest właśnie taką próbą zbudowania nowej tożsamości naszej części Europy. Stąd słowa Ministra Waszczykowskiego, będące próba wytłumaczenia procesu odrzucenia dotychczasowych, skrajnie prozachodnich, paradygmatów dotychczas rządzących polską polityką. Redefinicja postaw politycznych zawsze jest trudna, dlatego pewne sformułowania mogą wydawać się radykalne. Europa Środkowo-Wschodnia ma swoją tradycję społeczną, czego przykładem są wieloetniczne konglomeraty jak Rzeczpospolita Obojga Narodów czy Królestwo Węgierskie. Mamy więc na czym budować swoją własną tożsamość, i Zachód (a także Rosja) powinien się z tym pogodzić, jeśli chciałby zachować przyjazne stosunki z naszym regionem.

Bartosz Bartczak