Kilka tysięcy mieszkańców Mińska stanęło dziś wieczorem w „łańcuchu pokuty”, wyrażając swój sprzeciw wobec reżimu Aleksandra Łukaszenki i modląc się za swój kraj. Łańcuch rozpoczął się w uroczysku Kuropaty, miejscu rozstrzeliwania przez NKWD represjonowanych w latach 30. ub. wieku i ciągnął się aż do aresztu na ul. Akrescyna, gdzie trafiali zatrzymani w czasie protestów po ogłoszeniu sfałszowanych wyników wyborów na Białorusi.

Pierwsze miejsce w łańcuchu zajął 73. letni Białorusin Uładzimir, który w rozmowie z Polską Agencją Prasową podkreślił, że pokojowy protest należy do skutku kontynuować.

- „Jestem wstrząśnięta tym, co się dzieje. Nie oczekiwałam, że taka przemoc może mieć miejsce w XXI wieku” – mówi dziennikarzom inna uczestniczka protestu.

- „Przeraża mnie, że 80 osób nadal jest poszukiwanych. Nie znamy dokładnej liczby ofiar przemocy milicji w czasie protestów i po nich” – dodaje.

kak/PAP