• Negocjowana aktualnie Umowa o partnerstwie Unii Europejskiej oraz Organizacji Państw Afryki, Karaibów i Pacyfiku (OACPS) zawiera niebezpieczne postanowienia zobowiązujące państwa-strony do wdrażania w swoich porządkach prawnych perspektywy gender, dekonstrukcji tradycyjnych norm społecznych i promowania koncepcji tzw. praw seksualnych i reprodukcyjnych.

• Proponowana umowa ma zrzeszać większość bezwzględną członków Zgromadzenia Ogólnego ONZ oraz obligować ich do skoordynowanego głosowania w materiach objętych zakresem porozumienia.

• W ten sposób, oparta na szantażu ekonomicznym i układzie „pieniądze za ideologię” umowa, może skutkować wprowadzeniem wiążących Polskę, opartych na lewicowej ideologii, postanowień ONZ.

Pieniądze za wdrożenie „równości genderowej”?

Obecnie toczą się negocjacje dotyczące kształtu nowej umowy o partnerstwie Unii Europejskiej i OACPS. Ma ona zastąpić obowiązujące dotychczas porozumienie zawarte między tymi stronami w czerwcu 2000 r. (tzw. układ z Kotonu). Dotychczasowa umowa skupiała się głównie na zagadnieniach handlowo-pomocowych oraz skoordynowanej walce z ubóstwem. Obowiązywać miała do lutego 2020 r., ale z uwagi na fakt, iż nie zdołano do tego czasu wypracować nowego tekstu porozumienia, została tymczasowo przedłużona.

Przygotowywany właśnie akt prawny, mający zastąpić układ z Kotonu, ma niestety skrajnie odmienny charakter. Oprócz przedłużenia wcześniejszych postanowień gospodarczo-handlowych, ingeruje głęboko w sferę kulturową, prawną i zdrowotną państw-sygnatariuszy, narzucając im konieczność realizacji radykalnej, „progresywnej” polityki społecznej poprzez dostępne instrumenty prawne, zarówno na poziomie narodowym (np. obligując je do wdrażania do narodowych konstytucji i innych aktów prawnych perspektywy gender), jak i międzynarodowym (np. poprzez obowiązek zajmowania wspólnego stanowiska na forum ONZ).

Pomimo braku rozgłosu w mediach, partnerstwo OACPS-UE stanowi istotny element ładu międzynarodowego. Układ ten terytorialnie obejmuje ponad jedną piątą populacji świata, w tym wszystkie państwa Unii Europejskiej i 79 państw członkowskich wspólnoty Afryki, Karaibów i Pacyfiku. Państwom tym przysługuje w sumie 106 głosów na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ, co stanowi większość znacznie przewyższającą 50 proc., w praktyce pozwalającą na przegłosowanie w ramach tego organu każdej uchwały według preferencji.

Proponowana treść umowy jest szczególnie groźna dla porządków prawnych państw-sygnatariuszy, z uwagi na obowiązki, jakie na nie nakłada oraz wartości, które przekazuje. Już w preambule wskazano na konieczność uznania tożsamości genderowej za czynnik niezbędny do osiągnięcia otwartego i zrównoważonego rozwoju. W dalszych postanowieniach tekst porozumienia przewiduje zobowiązanie do systematycznego promowania perspektywy gender i zapewniania, aby „równość genderowa” wdrażana była na wszystkich szczeblach prowadzonej przez państwa i Unię Europejską polityki, jak również  uwzględniana w narodowych konstytucjach i innych aktach prawnych państw. Postanowienia umowy nakazują również przyjęcie narracji zakładającej istnienie w społeczeństwie „głęboko zakorzenionego uprzedzenia opartego o gender”, co jasno sugeruje istnienie takiego uprzedzenia w kulturach układających się państw i powinno być uznane za uwagę niestosowną i przede wszystkim głęboko niesprawiedliwą.

Głęboka ingerencja w podstawowy porządek

Umowa zawiera także postanowienia dotyczące tzw. zdrowia i praw seksualnych i reprodukcyjnych (SRHR), czyli ideologicznej, nieposiadającej nawet definicji koncepcji, co do której liczne państwa wielokrotnie wyrażały swój sprzeciw na forum międzynarodowym. Zgodnie z ich treścią, kraje będące stronami umowy zobligowane będą do wspierania powszechnego dostępu do usług obejmujących m.in. tzw. planowanie rodziny oraz prowadzenie na ten temat kampanii edukacyjnych i informacyjnych. Fakt, iż z tekstu umowy nie wynika jednoznacznie, jak rozumiane mają być pojęcia SRHR oraz „planowanie rodziny”, stanowić może w przyszłości pole do nadużyć i dokonywania skrajnych interpretacji. Zgodnie z nimi, składową tych „praw” może być również procedura prenatalnego uśmiercania dzieci. Należy w tym miejscu przypomnieć, że dokument końcowy Międzynarodowej Konferencji na temat Ludności i Rozwoju, która odbyła się w Kairze w 1994 r. (ICPD) jasno stwierdza, że aborcja nie może być promowana jako metoda planowania rodziny, a państwa powinny podjąć działania w celu ograniczenia liczby aborcji (pkt 8.25 ICPD PoA).

Mimo tego, jako jedno z najbardziej niepokojących, należy wskazać postanowienie z zakresu tzw. „protokołu regionalnego” dotyczącego państw Afryki, które powtórzone jest później również w protokołach odnoszących się do pozostałych regionów. Wynika z niego, że układające się strony zobowiązują się do pełnego i efektywnego wdrożenia postanowień dokumentu końcowego konferencji w Kairze oraz dokumentów końcowych późniejszych konferencji rewizyjnych. O ile dokument końcowy wypracowany w 1994 r. zawiera istotne gwarancje ograniczające pole do proaborcyjnych i antyrodzinnych interpretacji, dokument z jednej z konferencji rewizyjnych (tzw. „ICPD+20”), zawarty z pominięciem oficjalnej procedury, posiada już wiele postanowień o daleko posuniętym „progresywnym” społecznie charakterze. W ramach tych postanowień, koncepcja praw człowieka łączona jest z aborcją, koncepcją SRHR, pracą seksualną, „rozbudowaną edukacją seksualną”, „orientacją seksualną” czy zmianą płci.

Ideologia wprowadzana tylnymi drzwiami

Oczywiste jest, iż powyższa terminologia wyrażona wprost nigdy nie zostałaby przyjęta i zaakceptowana w dokumencie, którego treść byłaby ustalana drogą oficjalnych negocjacji w ramach organów Narodów Zjednoczonych. Dlatego też zwolennicy takich rozwiązań dążą do ich przeforsowania niebezpośrednio, np. w drodze opisanego powyżej, a niejasnego nawiązania w tekście negocjowanej umowy. Niedookreśloność i niejednoznaczność widoczna w wielu miejscach proponowanego tekstu umowy pozwala przypuszczać, iż intencją autorów jest przeforsowanie ideologicznych postulatów w sposób, który pozornie nie budzi większych podejrzeń, jednak otwiera drogę do wprowadzenia do porządków prawnych państw-stron umowy niebezpiecznych i najpewniej niechcianych przez te państwa treści. Wiary w dobrą wolę autorów umowy nie umacnia niestety kompletny brak transparentności procedury ratyfikacji porozumienia, które przez długi czas opracowywano w sposób utajniony.

Na szczęście, potencjalne niebezpieczeństwa wynikające z umowy zostały dostrzeżone przez wiele prężnie działających międzynarodowych organizacji społecznych zaangażowanych w obronę podstawowych i uniwersalnych wartości, wśród których istotne miejsce zajmuje Instytut Ordo Iuris. Organizacje te podjęły szereg działań na rzecz uświadamiania rządom narodowym i przedstawicielom organów Unii Europejskiej powagi sytuacji i wsparcia wysiłków w powstrzymaniu ratyfikacji porozumienia lub rewizji jej najbardziej kontrowersyjnych postanowień. Rezultaty tych działań powinny być widoczne już wkrótce. 

Patryk Miernowski - analityk Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris


mp/ordoiuris.pl