„Uszczypnijcie mnie! Gdzie ja żyję? I kiedy? Poseł na sejm RP w XXI wieku opowiada o wskrzeszaniu umarłych przez katolickich księży i produkuje kasety video na ten temat! I ten poseł, nazwiskiem Godson (bardzo pobożne nazwisko), posłuje z ramienia partii, która prezentuje się jako umiarkowana chadecja, a nawet – sądząc po nazwie – partia obywatelska! Tusku, nie tak się umawialiśmy, gdy zakładałeś PO! Litości!” - oznajmił Hartman na swoim blogu.

I od razu przechodzi do ataku na polski Kościół katolicki, który – z całą sympatią dla Godsona – z tym akurat posłem PO niewiele ma wspólnego. „Polski kościół przekroczył rubikon. Będzie teraz zarabiać na uzdrowicielach w sutannach, co to nie tylko uzdrowienia, lecz i wskrzeszenie wyjednać potrafią. Żerowanie na ludzkiej naiwności, a nierzadko na ludzkich nieszczęściach, sprzedawanie prostym ludziom taniego zabobonnego kitu o cudownych uzdrowieniach i wskrzeszeniach – oto, do jakiego poziomu stoczył się kościół w naszej rzeczpospolitej. Co będzie dalej? Budowa świątyni Opatrzności Bożej za kasę ze sprzedaży odpustów? Gdzie jest granica ciemnoty i zarabiania na niej?” - grzmi Hartman. I gdyby nie jego wściekłość można by zadać mu pytanie, czy nie dostrzegł on, że zielonoświątkowcy to nie to samo, co katolicy? I że nie za wszystkie wypowiedzi w Polsce odpowiada Kościół katolicki?

Hartmana jednak szczególnie oburza to, że ludzie wierzący wierzą w cuda. On tego nie rozumie, i nie rozumie, że wierzący mogą o tym mówić publicznie. „W Polsce o cudach „za wstawiennictwem” i cudownych uzdrowieniach mówi się w publicznych i prywatnych mediach jak gdyby nigdy nic – z poważną miną. W klerykalnym szaleństwie to wszystko uchodzi za „informację”. Pani w telewizji paple o tym bez mrugnięcia okiem – jakby mówiła o zapowiadanym przez astronomów zaćmieniu księżyca najbliższej nocy. Czy myśmy już kompletnie z tego strachu przez „urażeniem uczuć religijnych” ocipieli? A może to po prostu cynizm? Co to znaczy, że ludzie, którzy mają ukończone studia mówią sobie tak po prostu o cudach, egzorcyzmach i temu podobne brednie? Jakieś Nowe Średniowiecze? A może Nowe Zidiocenie?” - bulwersuje się Hartman.

„Pytam się was, ludzie „po studiach” – nie wstyd wam? Wiecie czy nie wiecie, że wiara w cuda, talizmany, medaliki, moc świętych obrazów, egzorcystów, uzdrowicieli, szamanów, lewitujących derwiszy, wyczyny cadyków i temu podobne bzdury to definicyjne wręcz przejawy ciemnoty? A handlowanie tym to podłość? No to więc tak czy nie?” - pyta Hartman. A ja jako człowiek „po studiach” odpowiadam: nie wiem nic na ten temat. Jezus obiecał swoim uczniom, że będą uzdrawiać ludzi, że będą ich wskrzeszać, jeśli będą mieć wiarę. I ja w to wierzę bardziej niż w pokrzykiwania Hartmana. Nie wierzę w szamanów, ale w to, że mocą Chrystusowego kapłaństwa można wypędzać złe duchy wierzę, i wierzę w to, że czasem – jak to było w przypadku Miriam Palestynki – można też lewitować. To nie jest ciemnota, ale element mojej wiary. Hartmanowi może się on nie podobać, ale nie widzę powodu, bym moją wiarę i jej głoszenie miał dostosowywać do jego standardów.

Ale Hartman nie poprzestaje na swoich pokrzykiwania. On formułuję nową, kiepską nowinę i wzywa do jej przekazywania dziennikarzy. „... nie bójcie się mówić prawdę! Nie bójcie się nazywać guseł gusłami, oszustwa oszustwem, a podłości podłością. Macie do tego prawo. Nie dajcie się zaszantażować „świętym gniewem” plemienia broniącego swych totemów. Macie prawo i obowiązek utrzymywać niesłychaną nowinę, że chorzy mogą uzyskać uzdrowienie od lekarza, a nie od księdza katolickiego, zaś zmarli mają to do siebie, że ich ciała się rozkładają, a nie ożywają na powrót pod wpływem modłów niektórych księży. Oto nasza jest wiara i jej wyznanie: lekarzy leczy a trup jest trup. I niechaj nikt nie śmie nastawać na nasze prawo do wyznawania tej wiary!” - oznajmia.

A ja odpowiadam mu, że to nie ksiądz uzdrawia czy wskrzesza, ale Jezus Chrystus. On jest mocą i zdrowiem, On jest Bogiem żywych a nie umarłych. I on sprawia, że bycie trupem nie jest ostatnim stanem człowieka. Jeśli ktoś sądzi, że trup to jest ostatnie słowo, to można mu tylko współczuć.

Tomasz P. Terlikowski