Kandydujący na prezydenta europoseł Grzegorz Braun oraz poseł Roman Fritz pojechali wczoraj z interwencją poselską do szpitala w Oleśnicy, gdzie niedawno lekarze wstrzyknęli chlorek potasu w serce zdolnego już do życia poza organizmem matki dziecka, u którego podejrzewano wrodzoną łamliwość kości. Europoseł Braun przetrzymywał w jednym z pomieszczeń wicedyrektor szpitala i ginekolog Gizelę Jagielską twierdząc, że dokonuje „obywatelskiego zatrzymania”. W sprawie incydentu działania podjęła prokuratura, jednak politycy Nowej Lewicy chcą ją wykorzystać do czegoś jeszcze. Minister Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, komentując zdarzenia w Oleśnicy, postuluje… ocenzurowanie prawej strony sceny politycznej.

- „To, co zrobił Grzegorz Braun i jego bojówki, to jest wprowadzanie terroru na oddziale ginekologiczno-położniczym w miejscu, gdzie kobiety mają rodzić dzieci, gdzie ratuje się ich zdrowie, czasami życie, w sytuacji, gdzie na świat przychodzą wcześniaki, które także trzeba otoczyć opieką – i które powinno być komfortowym miejscem pracy dla lekarzy, którzy mają pacjentki leczyć”

- powiedziała szefowa resortu rodziny na antenie Polsatu.

- „To jest sytuacja, na którą my jako społeczeństwo reagować powinniśmy, bo to co robi Grzegorz Braun, to jest to samo, co mówi Sławomir Mentzen. Braun robi to, co Mentzen mówi i ta kampania wyborcza powinna być lekcją, aby nie dopuszczać takich ludzi do władzy i ograniczać im – środkami demokratycznymi – przestrzeń w debacie publicznej”

- dodała.