2. Przypomnijmy, że pod koniec czerwca Komisja Europejska zapowiedziała objęcie Polski procedurą nadmiernego deficytu, przy czym ostateczną decyzję w tej sprawie podejmie na jesieni Rada Europejska. Wtedy w mediach pojawiło się wiele tekstów, których autorzy z trudem skrywaną radością, piszą o tej unijnej decyzji, sugerując wprost, że może ona być dobrym pretekstem, nie tylko do nie realizowania obietnic wyborczych, ale także redukcji wydatków na programy społeczne wprowadzone przez rząd Prawa i Sprawiedliwości. Zapowiedź KE objęcia Polski tą procedurą (a także innych 6 krajów UE), wynika z faktu, że deficyt całego sektora finansów publicznych (w ujęciu statystyki unijnej) wyniósł w 2023 roku 5,1% PKB, a więc był wyraźnie wyższy od jednego z kryteriów fiskalnych zawartych w Traktacie z Maastricht, wynoszącego 3% PKB.

3. Wprawdzie to zaskakujące, że KE jednak umieściła Polskę w grupie 7 krajów UE objętych tą procedurą, w sytuacji kiedy w poprzednim roku przeznaczyliśmy około 4 % PKB na obronę narodową, a tego rodzaju wydatki (dokładnie wydatki na zakupy uzbrojenia), zgodnie z konkluzjami Rady Europejskiej z jesieni poprzedniego roku, o które zabiegał ówczesny premier Mateusz Morawiecki, nie powinny być zaliczane do deficytu budżetowego, a w konsekwencji także do deficytu sektora finansów publicznych. Rządowi Tuska nie udało się także wykonać ubiegłorocznych dochodów budżetowych, zamiast planowanych w wysokości blisko 601 mld zł, osiągnięto tylko 574 mld zł, między innymi dlatego, że aż około 12 mld zł z VAT z grudnia 2023 roku, przerzucono na styczeń 2024 roku (przy pomocy mechanizmu przyśpieszonych zwrotów tego podatku), co między innymi dodatkowo powiększyło ubiegłoroczny deficyt o około 0,7 pkt procentowego PKB. Odliczenie wydatków na zakupy uzbrojenia (przynajmniej 1,5% PKB), a także wykonanie ubiegłorocznego budżetu zgodnie z planem, obniżałoby deficyt poniżej 3% PKB, a wtedy Polska nie byłaby objęta procedura nadmiernego deficytu.

4. Tuż po ogłoszeniu komunikatu KE o rozpoczęciu procesu objęcia Polski procedurą nadmiernego deficytu w mediach ( przede wszystkim tych społecznościowych), pojawiło wiele wręcz entuzjastycznych tekstów, zawierających już propozycje redukcji wydatków w przyszłorocznym budżecie. Ten swoisty festiwal pomysłów, gdzie „ciąć’ wydatki trwa w najlepsze do tej pory, co więcej dyskusje te podgrzewają prominentni posłowie obecnej koalicji rządzącej, choćby Ryszard Petru przewodniczący sejmowej komisji gospodarki. Zdaniem autorów tych tekstów, a także niektórych posłów, należałoby już w następnym roku zlikwidować 13. i 14.emeryturę, a świadczeniu 800 plus wprowadzić kryterium dochodowe na pierwsze dziecko, jak się można domyślać wyjątkowo niskie, aby do tego świadczenia było uprawnionych jak najmniej dzieci ,a także wypłacać je tylko pracującym rodzicom. Pojawiły się także, na razie nieśmiałe, propozycje podwyższenia wieku emerytalnego, w pierwszym etapie poprzez rozwiązania zachęcające do późniejszego przechodzenia na emeryturę, a jeżeli to nie przyniesie pożądanych rezultatów, to wprowadzenie rozwiązań obligatoryjnych w tym zakresie.

5. Ba, autorzy tych tekstów, wręcz radością, także informują, że rząd Donalda Tuska w tej sytuacji, nie będzie realizował obietnic wyborczych, w tym tak sztandarowych, jak kwota wolna w podatku PIT w wysokości 60 tys zł, dobrowolny ZUS dla przedsiębiorców prowadzących jednoosobowa działalność gospodarczą, czy obniżenie składki zdrowotnej dla tych przedsiębiorców. Powszechność tego rodzaju tekstów w mediach wspierających ze wszystkich sił rząd Donalda Tuska, świadczy o tym ,że unijna procedura nadmiernego deficytu, może być dla niego korzystna, bowiem brak realizacji zobowiązań wyborczych, a także cięcia w programach społecznych realizowanych przez rząd Prawa i Sprawiedliwości, zawsze będzie można usprawiedliwić jej wprowadzeniem przez KE.