Na tym tle wyjątkowo wybrzmiewa tegoroczna Droga Krzyżowa w Grodnie, która w sobotę przeszła przez centrum miasta. To właśnie Grodzieńszczyzna – region o największym odsetku katolików – pozostaje ostatnim miejscem, gdzie takie nabożeństwa odbywają się jeszcze w przestrzeni publicznej. Szczególnie widoczna była obecność młodzieży, co – jak podkreślają niezależni obserwatorzy – wzbudziło ogromny niepokój władz. Młodzi Białorusini, z różańcem w ręku, idący ulicami miasta w publicznym świadectwie wiary, to symbol buntu trudny do stłumienia.
W innych miastach reżim Łukaszenki nie pozostawił złudzeń. W Mińsku Droga Krzyżowa została ograniczona do terenu przykościelnego cmentarza na Złotej Górce. W Baranowiczach, gdzie od 2014 roku nabożeństwa gromadziły setki wiernych, również w tym roku nie wydano zgody – oficjalnym powodem było „natężenie ruchu samochodowego” i kolizja z ludową „maslenicą”.
W Smorgoni, Zdzięciole, Brzostowicy Wielkiej, Iwie i Nowogródku wierni wciąż gromadzą się na modlitwie, ale to coraz rzadsze wyjątki. Trudno nie zauważyć, że władze konsekwentnie dążą do wypchnięcia Kościoła katolickiego ze sfery publicznej – na margines, za mury świątyń, a najlepiej za granicę.
Od protestów w 2020 roku, kiedy to katoliccy duchowni otwarcie potępiali represje, Kościół katolicki zyskał ogromny autorytet moralny. To on – w przeciwieństwie do podporządkowanej Kremlowi Cerkwi prawosławnej – stanął po stronie białoruskiego społeczeństwa. Dlatego właśnie dziś staje się obiektem represji. Zamknięcie Czerwonego Kościoła w Mińsku – jednego z najważniejszych symboli katolicyzmu na Białorusi – było więc tylko początkiem większego planu.
Według szacunków, katolicy stanowią od 10 do 20 proc. białoruskiego społeczeństwa, z dużym udziałem mniejszości polskiej. W kontekście tegorocznej Wielkanocy, obchodzonej wspólnie przez katolików i prawosławnych 20 kwietnia, władze boją się nie tylko modlitwy – ale tego, co ona może oznaczać: pokoju, jedności i odwagi.
Aleksander Łukaszenka i jego aparat represji nie boją się bicia w dzwony. Boją się cichej, ale stanowczej determinacji ludzi wiary.