Biełgazprombank znalazł się w centrum politycznej walki przedwyborczej na Białorusi po tym, jak władze uderzyły w jego byłego wieloletniego prezesa, który chciał rywalizować z Alaksandrem Łukaszenką o prezydenturę. Do banku wkroczyli śledczy, a władze białoruski dają do zrozumienia, że oczekują „aktualizacji” składu zarządu Biełgazprombanku.

Szef centralnego banku Białorusi Paweł Kałłaur powiedział w państwowej telewizji, że jest gotów wspólnie ze stroną rosyjską rozwiązać kwestię dalszych losów Biełgazprombanku. Od 15 czerwca w tym banku działa wprowadzona przez bank centralny tymczasowa administracja. Nastąpiło to po tym, jak Departament Dochodzeń Finansowych Komitetu Kontroli Państwowej (KGK) wszczął sprawy karne wobec szeregu pracowników, w tym członków zarządu Biełgazprombanku. To wywołało ostre reakcje właścicieli rosyjskich właścicieli banku, czyli Gazpromu i Gazprombanku.

11 czerwca Komitet Kontroli Państwowej Białorusi ogłosił, że prowadzi przeszukania w Biełgazprombanku. Miało to związek z zarzutami korupcyjnymi stawianymi Wiktarowi Babaryce, który próbował startować w wyborach prezydenckich, a wcześniej przez 20 lat kierował Biełgazprombankiem. Po dokonaniu czynności operacyjno-śledczych w banku, KGK wszczął sprawy karne w sprawie uchylania się od podatków i legalizacji środków pozyskanych w nielegalny sposób. 18 czerwca zatrzymano Babarykę i jego syna Eduarda, stojącego na czele sztabu wyborczego ojca. Łącznie w całym tym śledztwie zatrzymano ponad 30 osób, w tym menedżerów Biełgazprombanku wysokiego szczebla. Ostatnia deklaracja szefa białoruskiego banku centralnego wskazuje, że Mińsk chce jak najszybciej załagodzić konflikt wokół banku kontrolowanego przez Gazprom.


Artykuł pierwotnie ukazał się na stronie think tanku Warsaw Institute.

[CZYTAJ TEN ARTYKUŁ]