Znalazłem się w doborowym towarzystwie. Nie tylko moimi wypowiedziami manipuluje ostatnio kilka portali internetowych działających w Polsce i zagranicą. Jerusalem Post po rocznicy Marca ‘68 zmanipulował słowa premiera Mateusza Morawieckiego, przypisując mu dumę z powodu „antysemickich” rozruchów. W rzeczywistości premier mówił o dumie z powodu wystąpień studentów, którzy próbowali się komunistycznym rozgrywkom i represjom przeciwstawić. A dzień wcześniej na wielu działających u nas portalach i w mediach elektronicznych zmanipulowano słowa samego papieża Franciszka: jakoby papież był przeciwko składaniu i przyjmowaniu ofiar przy okazji zamawiania intencji mszalnych.

Co zatem powiedział Franciszek podczas audiencji środowej 7 marca? Kontynuując cykl katechez o Mszy Świętej, papież komentował Modlitwę Eucharystyczną. Mówił, że ofiara Chrystusa i Kościoła obejmuje wszystkich. Dlatego w Modlitwie Eucharystycznej nic nie jest zapomniane, ale wszystko zostaje skierowane do Boga. Zachęcał, abyśmy, uczestnicząc we Mszy, przedstawiali swoje prośby Bogu na dwa sposoby: „I jeżeli mam jakąś osobę, kogoś z rodziny, przyjaciół, którzy są w potrzebie lub przeszli już z tego świata do innego, mogę ich wymienić w tym momencie, w ciszy, w swoim duchu, albo prosząc o wymienienie ich. »Ale, ojcze, ile trzeba zapłacić, aby to imię, które chcę, było wymienione?«. »Nic«. Zrozumieliście to? Nic! Za Mszę się nie płaci. Msza jest ofiarą Chrystusa, która jest darmowa. Odkupienie jest darmowe. Jeżeli chcesz złożyć ofiarę, to bardzo proszę, zrób to, ale za nią się nie płaci” (cyt. za Radiem Watykańskim).

Co jest zaskakującego w słowach Ojca Świętego? O tym, że Msza Święta jest uobecnieniem jedynej Ofiary Chrystusa, której nie można sobie kupić za żadną cenę, wiedzą już dzieci przed Pierwszą Komunią. Wypadałoby, żeby wiedzieli także pracownicy mediów zajmujący się Kościołem. Ofiara Chrystusa została już złożona za wszystkich, my zaś możemy w niej uczestniczyć dzięki temu, że przed swoją Męką ustanowił On sakrament tej Najświętszej Ofiary – Eucharystię. Do tego, żeby Msza Święta była sprawowana, niezbędni są jednak kapłani. Nie przypadkiem sakrament kapłaństwa Chrystus ustanowił w tym samym miejscu i czasie, co Eucharystię. Jeśli wierni chcą, żeby nie ustało celebrowanie Eucharystii, nie mają za nią płacić, ale mają obowiązek utrzymać kapłanów. Pismo Święte wielokrotnie o tym przypomina.

Przyjęło się więc, że ten, kto na dany dzień podaje intencję do Mszy Świętej, przejmuje na siebie obowiązek zapewnienia księdzu w tym dniu utrzymania. W Polsce i w wielu innych krajach dokonuje się to przez składanie przy tej okazji tzw. stypendiów mszalnych. Wysokość stypendium jest dobrowolna. Kapłan nie może uzależniać przyjęcia intencji od złożenia ofiary. Za sprzeniewierzenie się tej zasadzie prawo kościelne przewiduje dla księży surowe kary, o których też piszemy na ss. 38-39. Żeby jednak było sprawiedliwie i zgodnie z Bożym przykazaniem miłowania bliźniego jak siebie samego, logicznie stypendium mszalne powinno stanowić trzydziestą część naszych miesięcznych dochodów. Co innego powinna ofiarować uboga wdowa, a co innego dyrektor banku. Znowelizowany wykaz przykazań kościelnych przypomina, że wszyscy wierni mają obowiązek troszczyć się o potrzeby materialne Kościoła tak samo, jak „w niedzielę i święta nakazane uczestniczyć we Mszy Świętej i powstrzymać się od prac niekoniecznych”.

Stypendium mszalne nie jest zapłatą za Mszę. Podobnie jak stypendium studenckie nie jest zapłatą za naukę. Jest to wsparcie dla tych, którzy z różnych przyczyn są aktualnie oddelegowani w społeczeństwie do „niedochodowych” zadań. A trzeba pamiętać, że w Polsce dla wielu księży stypendia mszalne są jedynym źródłem utrzymania. Ksiądz, nawet gdyby z różnych przyczyn celebrował jednego dnia więcej Mszy Świętych, może zatrzymać na swoje utrzymanie tylko jedno stypendium. Pozostałe przekazuje na cele charytatywne.

„Zrozumieliście to?” – pytał Franciszek pod koniec swojej katechezy. Nie powiedział, żeby nie składać i nie przyjmować stypendiów mszalnych, tylko żeby nie kupczyć Chrystusową Ofiarą. Czy trudno to zrozumieć, szczególnie kiedy się odpowiada za kształtowanie opinii publicznej przez media? Nietrudno, ale wrogowie Chrystusa i jego Kościoła nie od dzisiaj gotowi są dobrze płacić za rozpowszechnianie fake newsów – kiedyś powiedzielibyśmy: bredni – wyliczonych na skłócenie wiernych z księżmi, a księży z papieżem.

Ks. Henryk Zieliński

Idziemy nr 11 (649), 18 marca 2018 r.