Wybory prezydenckie w Polsce w 2025 roku zakończyły się zwycięstwem Karola Nawrockiego, kandydata popieranego przez Prawo i Sprawiedliwość. Nawrocki pokonał Rafała Trzaskowskiego, zdobywając 50,89% głosów przy rekordowej frekwencji wynoszącej 71,6%. Jego wygrana stanowi poważne wyzwanie dla centrowego rządu premiera Donalda Tuska, który teraz musi zmierzyć się z rosnącą presją polityczną i społeczną. Tusk w swoim „orędziu” nie pohamował się też i bezpośrednio formułował groźby pod adresem prezydenta elekta.
Bezprawne działania rządu Tuska
Rząd Donalda Tuska jest krytykowany za szereg działań, które polska opozycja określa wprost jako bezprawne. Wśród nich znalazły się:
- Siłowe przejęcie mediów publicznych - stało się jednym z pierwszych działań rządu Donalda Tuska po objęciu władzy. W nocy z 19 na 20 grudnia 2023 roku do siedzib TVP, Polskiego Radia i PAP wkroczyli wysłannicy ministra kultury, łamiąc obowiązujące procedury, prawo i ignorując stanowiska Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji oraz sądów. – „To było przejęcie siłowe, nie mające nic wspólnego z demokratycznym standardem zmiany władzy. Zamiast ustawowej ścieżki, wybrano drogę politycznego zamachu” – oceniał wówczas rzecznik PiS Rafał Bochenek. Z dnia na dzień zwolniono dziesiątki dziennikarzy i prezenterów, likwidowano programy informacyjne i publicystyczne, które były niewygodne dla nowej władzy. W ich miejsce pojawiła się jednolita, prorządowa narracja, rodem z Korei Północnej czy Rosji. Działania te nie tylko złamały zasady pluralizmu, ale również stworzyły precedens siłowego zawłaszczania instytucji państwowych, co odbiło się szerokim echem także w mediach międzynarodowych. Jak podkreślają eksperci, był to jeden z pierwszych sygnałów, że nowy rząd Tuska nie zamierza respektować konstytucyjnych zasad podziału władzy i wolności mediów. W efekcie Polacy zaczęli realnie odczuwać utratę wolności słowa i poglądów.
- Zawłaszczenie wymiaru sprawiedliwości – zaraz po przejęciu władzy przez rząd Donalda Tuska doszło również do bezprecedensowego ataku na niezależność wymiaru sprawiedliwości. Jednym z pierwszych posunięć nowej koalicji było siłowe przejęcie Ministerstwa Sprawiedliwości – z pominięciem wszelkich standardów konstytucyjnych oraz ustawowych. Bezprawnie usunięto Prokuratora Krajowego Dariusza Barskiego, mimo że nie istniały żadne podstawy formalne do jego odwołania. W resorcie rozpoczęła się fala czystek – nowy minister Adam Bodnar usunął kilkudziesięciu urzędników i prokuratorów, którzy pełnili funkcje za poprzedniego rządu. Co więcej, część z nich została objęta postępowaniami dyscyplinarnymi i karnymi, a działania nowego kierownictwa miały często charakter politycznych represji. Szczególnym celem ataków stał się Fundusz Sprawiedliwości – narzędzie wspierające ofiary przestępstw i lokalne społeczności, wykorzystywane również do dofinansowania jednostek straży pożarnej czy szpitali. Wbrew faktom medialnym i mimo licznych pozytywnych ocen działalności funduszu, rozpoczęto brutalną nagonkę mającą na celu skompromitowanie programu oraz postawienie zarzutów politykom i urzędnikom związanym z jego zarządzaniem. Przez wiele miesięcy więziono ks. Michała Olszewskiego, wobec którego – można było przeczytać – stosowane były metody przesłuchań rodem z czasów bezpieki. W opinii wielu prawników działania te miały charakter odwetu politycznego i pogłębiały kryzys konstytucyjny w państwie.
- Odebranie subwencji PiS: Państwowa Komisja Wyborcza po długiej walce i wstrzymywaniu ostatecznie zdecydowała o pomniejszeniu subwencji dla PiS na 2025 rok o 11 mln zł, co spotkało się z zarzutami o polityczne motywacje tej decyzji.
Poseł Janusz Kowalski ostro skrytykował działania gabinetu Tuska: „Donald Tusk nie przeprowadził żadnych reform, zadłużył państwo, zwiększył deficyt, a zamiast rządzić – zajmował się polityczną zemstą i rozliczeniami w stylu Romana Giertycha”.
Ideologia gender, niszczenie edukacji i próby rozbijania rodzin
Równolegle z wdrażaniem kontrowersyjnych reform gospodarczych, rząd Donalda Tuska intensyfikował działania na rzecz wprowadzenia do polskiego systemu edukacyjnego i kulturowego ideologii gender. Realną twarzą tej ideologicznej tyranii stał się Rafał Trzaskowski, w trakcie kampanii prezydenckiej ukrywający swoje prawdziwe skrajnie lewicowe poglądy i działania, o którym kibicie skandowali: „Rafał, Rafał rzuć monetę, czy dziś będziesz LGBT”. Pod pretekstem „edukacji równościowej” i „przeciwdziałania dyskryminacji” forsowano programy, które w praktyce prowadziły do seksualizacji dzieci już na poziomie przedszkola oraz podważania tradycyjnych ról płciowych. Rodzice coraz częściej zgłaszali przypadki zajęć z udziałem organizacji promujących ideologię LGBT, prowadzących warsztaty bez ich wiedzy i zgody, jak mają zwyczaj to robić reżimy totalitarne. Coraz powszechniejsze stawały się postulaty uznania tzw. tożsamości płciowej za kategorię nadrzędną wobec biologicznej płci dziecka, co w konsekwencji prowadziło do chaosu w szkołach i podważania autorytetu rodziny. W jednej z warszawskich szkół pojawiła się nawet trzecia toaleta dla uczniów określających się jako „transgender”.
To, co zaczęto wdrażać w polskich placówkach edukacyjnych, to była oczywista próba inżynierii społecznej mająca zniszczyć spójność społeczną na wzór rewolucji kulturowych. Uderzało to w rodzinę jako podstawę ładu społecznego i tożsamości narodowej. Polacy zaczęli dostrzegać, że ofensywa ideologiczna prowadzona przez koalicję 13 grudnia nie ma nic wspólnego z tolerancją, lecz stanowi brutalną próbę przebudowy społeczeństwa w duchu neomarksistowskim.
Zarzuty dotyczące kampanii wyborczej
Kampania Rafała Trzaskowskiego, choć prowadzona z rozmachem i ogromnym zapleczem medialnym, wzbudziła poważne wątpliwości co do zgodności z przepisami dotyczącymi finansowania wyborów. Jak ujawnili dziennikarze śledczy, znaczna część materiałów promujących kandydata Koalicji Obywatelskiej była finansowana ze środków nieujętych w oficjalnych sprawozdaniach wyborczych, m.in. poprzez fundacje, podmioty trzecie oraz instytucje powiązane z samorządami. Pojawiły się także doniesienia o wykorzystywaniu zasobów miejskich Warszawy – w tym infrastruktury, nośników reklamowych i zasobów kadrowych urzędu miasta – do promowania wizerunku Trzaskowskiego, co stanowi naruszenie przepisów o finansowaniu kampanii. „Zamiast równej rywalizacji mieliśmy do czynienia z nielegalnym wsparciem kandydata władzy z publicznych pieniędzy” – komentował jeden z prawników specjalizujących się w ordynacji wyborczej. Sprawa może skutkować pozwami oraz wnioskiem do Państwowej Komisji Wyborczej o unieważnienie części sprawozdań finansowych komitetu Rafała Trzaskowskiego.
Symbolicznym potwierdzeniem instrumentalnego traktowania instytucji państwowych przez rząd Donalda Tuska była debata prezydencka zorganizowana w Końskich przez TVP – stację formalnie publiczną, lecz po przejęciu przez koalicję 13 grudnia całkowicie podporządkowaną interesom Platformy Obywatelskiej. Debata, której formuła i pytania były przygotowane w sposób ewidentnie faworyzujący Rafała Trzaskowskiego, została określona przez wielu komentatorów mianem „ustawionej inscenizacji propagandowej”. Kandydat popierany przez PiS, Karol Nawrocki, wielokrotnie próbował doprowadzić do uczciwej konfrontacji, w której uczestniczyłyby również media konserwatywne – takie jak Telewizja Republika, Trwam czy wPolsce24. Jednak postulaty te zostały całkowicie zignorowane. Jak przyznał poseł Marcin Horała, „nasze propozycje jednej, pluralistycznej debaty zostały odrzucone – Trzaskowski i Tusk bali się prawdziwego starcia”. Ostatecznie kandydat opozycji wystąpił w Końskich przed starannie wyselekcjonowaną publicznością, odpowiadając na pytania zgodne z linią narracyjną rządu. Wydarzenie to pokazało, że rzekomo zreformowana telewizja publiczna stała się narzędziem partyjnej propagandy, pozbawionym nawet pozorów bezstronności.
Po tym, jak na tej debacie pojawili się także inni kandydaci, polska opinia publiczna naocznie mogła się przekonać, jak miałkim i słabym kandydatem jest Rafał Trzaskowski.
Incydenty wyborcze i reakcja władz
Podczas kampanii wyborczej doszło do licznych incydentów, w tym happeningów z udziałem osób przebranych za postacie takie jak Zorro, Spider-Man czy Batman, które rozwieszały banery z hasłem "Byle nie Trzaskowski". Policja prowadziła postępowania w sprawie tych działań, co wywołało dyskusje na temat granic wolności wypowiedzi w kampanii wyborczej oraz wprost z jednej strony ośmieszało działania rządu Tuska, a z drugiej pokazywało, jakie formy tyranii koalicja 13 grudnia jest zdolna wprowadzać po przejęciu pełni władzy w Polsce, ponieważ nie należy mieć wątpliwości, że Trzaskowski byłby wyłącznie długopisem Tuska i Berlina.
Przyszłość rządu Tuska
Po przegranych wyborach prezydenckich Donald Tusk zapowiedział przeprowadzenie głosowania nad wotum zaufania dla swojego rządu, aby potwierdzić jego mandat do dalszego sprawowania władzy. Zaczął też grozić prezydentowi elektowi Karolowi Nawrockiemu, mówiąc, że jeśli nie będzie podpisywał ustaw przegłosowanych przez koalicję rządową, to oni mają już sprawdzone sposoby, jak sobie z tym radzić. Poseł Kowalski skomentował te działania krótko: „To tylko rozpaczliwe krzyki tonącego polityka. Nikt się tym nie przejął”.
Kowalski dodał: „Ten rząd w zasadzie już się rozpada. Najbliższy poważny kryzys przyjdzie w latach 2025–2026, kiedy uderzy nas potężny kryzys budżetowy”. Zwrócił też uwagę na słabość koalicjantów PO: „Trzecia Droga wisi na włosku, Lewica się rozpada, a Polska 2050 nie ma siły sprawczej. To rząd permanentnego kryzysu”.
Komentując rozpaczliwe przystąpienie Romana Giertycha w PO, poseł PiS powiedział: „To wygląda jak tytanik, który właśnie się zanurza”.
Groźne dla Polski projekty Unii Europejskiej
Szczególne obawy Polaków i ekspertów budzą także nadal forsowane przez Unię Europejską – przy aktywnym poparciu rządu Donalda Tuska – projekty, które zagrażają polskiemu rolnictwu i suwerenności gospodarczej. Na pierwszym miejscu wskazuje się tzw. Zielony Ład, którego restrykcje środowiskowe mogą doprowadzić do bankructwa tysięcy gospodarstw rolnych, zwłaszcza rodzinnych. Równocześnie pojawiły się doniesienia o przyspieszonych planach ratyfikacji umowy Mercosur, otwierającej unijny rynek na masowy import taniej żywności z Ameryki Południowej, produkowanej w warunkach nieporównywalnych do europejskich norm jakości i ochrony środowiska. Jak ostrzegał poseł Janusz Kowalski, „umowa Mercosur to śmierć polskiego rolnictwa – jedynie prezydent Nawrocki może ją zawetować”. Mimo apeli środowisk rolniczych i części ekspertów, koalicja rządząca nie zajęła jednoznacznego stanowiska w obronie polskich producentów, co wywołuje przypuszczenia o tzw. milczące przyzwolenie. W rezultacie rolnicy masowo protestowali w całym kraju, a poparcie dla formacji rządzących zaczęło gwałtownie topnieć na terenach wiejskich.
W efekcie narastające niezadowolenie społeczne pogłębiła również rosnąca świadomość konsekwencji wdrażania tzw. Zielonego Ładu. Coraz więcej Polaków zaczęło dostrzegać, że forsowane przez Komisję Europejską i wspierane przez rząd Donalda Tuska „regulacje klimatyczne” uderzają bezpośrednio w ich codzienne życie – nie tylko przez wzrost cen energii, ogrzewania i paliw, ale także przez obciążenia nakładane na rolników, transportowców i drobnych przedsiębiorców. Zaczęto otwarcie mówić o groźbie masowego ubóstwa, które może stać się realnym skutkiem unijnej transformacji energetycznej, jeśli nie zostanie ona dostosowana do możliwości gospodarczych takich krajów jak Polska. „Polacy zrozumieli, że Zielony Ład to nie tylko ekologia, ale polityczna pułapka prowadząca do radykalnego spadku jakości życia klasy średniej i całkowitego zubożenia wsi” – alarmowali związkowcy i eksperci gospodarczy. Narastał też bunt wobec faktu, że to właśnie Polska – kraj na dorobku – miałaby ponosić największe koszty ideologicznych eksperymentów stworzonych przez unijnych biurokratów z Brukseli i Berlina.
Kolejnym niebezpiecznym zjawiskiem, które zyskało poparcie rządu Donalda Tuska, są forsowane przez Niemcy i Francję projekty centralizacji europejskiego przemysłu zbrojeniowego oraz nadania Brukseli decydującego wpływu na zakupy uzbrojenia przez państwa członkowskie UE. Berlin i Paryż dążyły do stworzenia mechanizmu, w którym znaczna część środków na zbrojenia byłaby wydawana wyłącznie na zakup sprzętu produkowanego we Francji i Niemczech, co wykluczałoby dynamicznie rozwijający się przemysł obronny w Polsce, Czechach czy krajach bałtyckich. Eksperci wskazują, że taka centralizacja nie tylko osłabia strategiczną niezależność państw Europy Środkowo-Wschodniej, ale również zwiększa ich podatność na presję polityczną i gospodarczą ze strony Berlina, a docelowo także Moskwy. Nie jest już tajemnicą, że kraje te nadal prowadzą potajemne rozmowy o wasalizacji Europy Środkowo-Wschodniej. Przyjęcie takich rozwiązań oznaczałoby rezygnację z kluczowego prawa suwerennego państwa – swobody decydowania o własnej obronności i partnerach militarnych, w tym o strategicznej współpracy z USA czy Koreą Południową.
Rozpadająca się koalicja Tuska
Na gwałtownie zmieniającej się scenie politycznej po zwycięstwie Karola Nawrockiego i możliwości szybkiego upadku rządu Donalda Tuska pojawiły się sygnały świadczące o możliwym realnym przetasowaniu układu sił w Sejmie. Polskie Stronnictwo Ludowe rozesłało do swoich członków ankietę, w której jedno z pytań dotyczyło potencjalnej koalicji z Prawem i Sprawiedliwością oraz Konfederacją – pod warunkiem objęcia przez lidera PSL, Władysława Kosiniaka-Kamysza, funkcji premiera. Sprawę publicznie ujawnił były premier Leszek Miller, który na serwisie X skomentował: „No to już po ptakach. Pisałem, że tak będzie, nie spodziewałem się jednak, że tak szybko”. Wydaje się, że narastające napięcia w obozie rządzącym oraz utrata wpływów przez Tuska uruchomiły procesy, które mogą skutkować zupełnie nową konfiguracją polityczną – z PSL i Polską 2050 jako potencjalnymi języczkami u wagi przyszłego układu rządowego.