W czasie wizyty na Ukrainie, w grudniu 2022 roku gen. Szymczyk spotkał się z komendantem ukraińskiej policji i wiceszefem tamtejszej służby ds. sytuacji nadzwyczajnych. W czasie tej wizyty ówczesny komendant główny policji otrzymał w prezencie prezent, który miał być pustą tubą po zużytym, jednorazowym granatniku. Okazało się jednak, że był to sprawny granatnik, który eksplodował w gabinecie komendanta.

W ub. miesiącu prokuratura postawiła gen. Szymczykowi zarzuty w związku z posiadaniem broni przeciwpancernej bez koncesji i jej przewozem przez granicę. Teraz jednak „Rzeczpospolita” donosi, że zarzuty te mogą okazać się przedwczesne. Jak ustalił dziennik, prokuratura zdecydowała się też wszcząć inne śledztwo, w którym były szef policji ma status poszkodowanego. Śledztwo to jest prowadzone pod kątem narażenia gen. Szymczyka na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia poprzez podarowanie mu prawdziwej broni zamiast atrapy.

- „Został skierowany wniosek o pomoc prawną do Ukrainy. Prokurator zwraca się w nim o przesłuchanie dodatkowych świadków, których zeznania mogłyby być istotne dla wszechstronnego wyjaśnienia sprawy”

- mówi cytowany przez „Rz” rzecznik Prokuratury Regionalnej w Warszawie prok. Mateusz Martyniuk.

Wykluczono już, że sprawny granatnik celowo podarowali gen. Szymczykowi komendant ukraińskiej policji i szef służby ds. sytuacji nadzwyczajnej. Obaj zapewnili, że przekazali szefowi polskiej policji zużyte, bezpieczne tuby.