Strajk Kobiet w reakcji na porozumienie PiS i Lewicy w sprawie Funduszu Odbudowy (więcej czytaj tutaj) dał Lewicy 24 godziny na "ogarnięcie się" - w przeciwnym razie rozpocznie się"ogólnopolska akcja wybijania głupoty z głowy Lewicy". Po bezskutecznym upływie doby od ultimatum, Strajk wyznaczył Lewicy kolejne 24 godziny na zmianę zdania w sprawie Funduszu Odbudowy. Tym razem jednak bardziej precyzyjnie określono sankcję za niezmienienie zdania.

 Tak wyglądało pierwsze postawione przez Lewicę ultimatum - więcej na temat tej sytuacji czytaj tutaj.

Sprawę ironicznie skomentowała m. in. Anna Maria Żukowska z Lewicy, retorycznie pytając, czy "rząd podał się już do dymisji po Waszym ultimatum?".

Bezskuteczny upływ terminu na "ogarnięcie się" nie zniechęcił jednak Strajku Kobiet. Strajk bardziej precyzyjnie wyłożył swoje postulaty, a następnie zagroził pytaniem każdego z polityków Lewicy, czy mają oni zamiar "wrócić na stronę Bodnara i Tuleyi czy pozostać po stronie Pawłowicz i Piotrowicza".

Ponownie w ironiczny sposób ultimatum skomentowała Żukowska na antenie radia RMF FM.

- Na szczęście zostało przedłużone o kolejne 24 godziny. Ja raczę tylko zauważyć, że niestety Strajk Kobiet traktuje nas gorzej, niż traktuje samo Prawo i Sprawiedliwość, bo rządowi dał 7 dni ultimatum, a nam tylko dobę - zauważyła.

- Nie należę do lękliwych. Przypomnę tylko, że wspólnie ze Strajkiem Kobiet broniliśmy Konstytucji. A art. 104 Konstytucji mówi, że mandat posła jest wolny i nie jest związany instrukcjami wyborców, bo poseł głosuje w imieniu narodu - dodała w dalszej kolejności Żukowska.

Polacy uważają, że w kwestii Funduszu Odbudowy opozycja powinna głosować razem z rządem - więcej tutaj.

jkg/twitter, rmf fm