USAID była organizacją potrzebującą głębokiej wewnętrznej reorganizacji i zreformowania. Nowa amerykańska administracja mogłaby oddzielić realne programy humanitarne od nawarstwień ideologicznych. Zredukować wydatki, jednocześnie nie redukując tych wpływów politycznych, które niosła ze sobą działalność USAID na całym globie. Nowa ekipa w Białym Domu jednak postapiła inaczej i obawiam się że administracja Trumpa po prostu nie zdaje sobie sprawy z wagi takiego pojęcia jak „miękka siła” i nie widzi potrzeby dla Stanów Zjednoczonych w posiadaniu narzędzi „miękkiego” oddziaływania na ten świat. Stąd właśnie takie „reformowanie” agencji USAID, które w praktyce jest jej likwidacją.
Rozmowy o prezerwatywach, wsparciu LGBT i osób transpłciowych są oczywiście dobre jako argument dla uzasadnienia swoich decyzji własnemu amerykańskiemu wyborcy. Problem polega jednak na tym, że podstawą działalności USAID wcale nie było wspieranie lewicowych think tanków, organizacji pozarządowych i kolorowych rewolucji, tylko konkretne programy humanitarne i wspieranie rozwoju społecznego w krajach, w których miejscowe reżimy ten rozwój hamowały. Przykładem tutaj może służyć Ukraina. W tym kraju USAID wspierało szereg niezależnych mediów i organizacji głownie o profilu antykorupcyjnym. Bardzo aktywnie działało również w tym kraju znane Polakom z czasów PRLu Radio Wolna Europa, które na Ukrainie służyło za pewnego rodzaju etalon prawdziwego dziennikarstwa. Radio Wolna Europa prowadziło na Ukrainie cały szereg bardzo wysokiej jakości audycji poświęconych tylko sprawom Donbasu czy Krymu, zatrudniając dziennikarzy z tych regionów kraju. Jeżeli chodzi o organizację pozarządowe, to USAID wspierała w tym kraju takie organizacje, jak Centrum Przeciwdziałania Korupcji kierowanej przez Witalija Szabunina. CPK jest szeroko znaną i wpływową ukraińską organizacją, która w ciągu ostatnich 10 lat była prawdziwą kością w gardle dla setek ukraińskich urzędników wyższej rangi i oligarchów. Centrum Przeciwdziałania Korupcji odpowiada za ogromną liczbę ustaw antykorupcyjnych w tym kraju, które powstały z ich inicjatywy albo przy aktywnym wsparciu i lobbingu w parlamencie i ogromnej liczbie antykorupcyjnych spraw karnych wytoczonych skorumpowanym ukraińskim urzędnikom. W kraju, w którym media tradycyjne były od wielu lat w całości zdominowane przez oligarchów, wspieranie niezależnych głównie internetowych media takich jak „hromadzkie.tv” posłużyło za prawdziwą rewolucję po roku 2014.
Trzeba również zdawać sobie sprawę z tego że społeczeństwo ukraińskie na ogół jest bardzo konserwatywne i tradycyjny dla krajów zachodnich ostry ideologiczny podział na prawicę i lewicę dla Ukrainy jest zupełnie nieaktualny. Kwestie wspierania LGBT czy osób transpłciowych dla Ukraińców na ogół są „absurdem rodem z bogatych krajów, które już nie mają prawdziwych problemów”.
Inaczej jest z kwestiami typu walki z oligarchatem, niezależnych od władz media czy korupcją. To są kwestie, które realnie interesują to społeczeństwo. Stany Zjednoczone miały ogromny udział w tych procesach poprzez oddziaływanie swoją „miękką siłą” i były przez to postrzegane nie jako odległe obce mocarstwo, a jak sojusznik ukraińskiego społeczeństwa w walce z własnym systemem oligarchicznym. Jako siła często nawet bardziej pozytywna niż własny rząd czy parlament. Stany Zjednoczone miały ogromny wpływ na sposób kształtowania struktur antykorupcyjnych na Ukrainie i reformę ukraińskiego sądownictwa. To dawało poważny lewar wpływu na wewnętrzną ukraińską politykę, które USA nieraz wykorzystywały po 2014 roku.
Ukraina jest tutaj tylko przykładem. W podobny sposób to działało w wielu miejscach na tym globie. Amerykańska „miękka siła” tworzyła ogromną sieć amerykańskich wpływów na wewnętrzne procesy w wielu krajach tego globu. A to przekładało się na całkowicie wymierne korzyści w sytuacjach, kiedy USA potrzebowały obronić swoje interesy ekonomiczne czy polityczne w poszczególnych regionach świata. Pozytywny obraz USA podobny do tego jaki zbudowano na Ukrainie powodował również, że ten kraj łatwo przyciągał do siebie tłumy utalentowanych młodych ludzi, którzy postrzegali Stany jako kraj możliwości dla osobistego rozwoju. I wcale tutaj nie chodzi tylko o niższe podatki czy wyższe zarobki, bo dobra sytuacja ekonomiczna otwierająca możliwości lepszych zarobków jest obecna w wielu innych krajach globu. USA tutaj wcale nie są najlepszą opcją z możliwych. Ogromne znaczenie miało właśnie to postrzeganie USA jako pozytywnej siły wewnątrz poszczególnych krajów spowodowane działaniem USAID i podobnych amerykańskich instytucji.
Obecna amerykańska administracja po prostu nie widzi żadnej wartości w podobnych efemerycznych z jej punktu widzenia „bajkach”. Kieruje się wyłącznie twardymi liczbami i czynnikami, które – jak sądzą – realnie wpływają na układ sił. Czyli przemysł, siła amerykańskiego dolara, amerykańskiego rynku, czy też siła militarna. Miękka siła jest dla tych ludzi czymś nieistotnym – bezsensownym rozdawnictwem pieniędzy. Dlatego USAID i Radio Wolna Europa nie są reformowane, one są stopniowo likwidowane. Stany Zjednoczone rujnują własnymi rękoma tą starannie wybudowaną wcześniej siatkę sojuszy i wpływów na całym globie, tracąc narzędzia oddziaływania na nastroje społeczne i polityków w poszczególnych krajach. Paradoks polega na tym, że to jest dokładnie to o czym przez wiele dekad marzyły Rosja i Chiny. Dla tych rywali Ameryki miękkie oddziaływanie USA w świecie było prawdziwym problemem. Wycofanie się Amerykanów z tego obszaru tworzy pustkę, którą z zadowoleniem już teraz wypełniają inni gracze - Instytut Konfucjusza, różne europejskie organizacje. Administracja Donalda Trumpa postępuje tak, jak gdyby chciała powrotu do Ameryki z końca XIX wieku, odizolowanego od świata, samowystarczalnego kraju z potężnym przemysłem i niezależną gospodarką. Problem polega jednak na tym, iż obecne Stany już takie nie są. Podstawy ich dobrobytu i potęgi są zupełnie inne. Przebudowa takiego mocarstwa i powrót do starego modelu wydaje się być bardzo trudnym do zrealizowania i zajmie dużo czasu. Inaczej mówiąc, powrót Do USA z czasów tak uwielbianego przez Donalda Trumpa prezydenta McKinleya być może się uda za kilka dekad, a być może się nie uda zupełnie, a podstawy obecnej potęgi USA są przez amerykańska administrację likwidowane już teraz. I raz zlikwidowane, te podstawy znikną na zawsze.
Administracja Donalda Trumpa w pewnym sensie chce jednocześnie i mieć ciastko i je zjeść, chce zarazem zlikwidować narzędzia niepotrzebnej z ich punktu widzenia „miękkiej siły” i jednocześnie zachować potęgę USA płynącą między innym z tego typu oddziaływania Ameryki na świat. Co oczywiście nie może się udać. W długotrwałej perspektywie, Stany Zjednoczone będą musiały odczuć w pełni skutki podejmowanych obecnie decyzji w postaci utraty swoich wpływów i autorytetu w wielu częściach naszego globu. Amerykańskie lotniskowce nie mogą być wszędzie naraz, cła niszczą powiązania ekonomiczne i w tych miejscach, gdzie zabraknie bezpośredniego nacisku militarnego czy ekonomicznego, słowo USA już przestanie wiele znaczyć.