Jakiś czas temu w Rumi pojawiły się plakaty na których widnieje posłanka PO Krystyna Kłosin ubrana w mundur SS. I podpis: "Głosowałam ZA mordowaniem chorych dzieci". Był to element zakrojonej na szeroką skalę akcji przeciwko posłom, którzy odrzucili projekt obywatelski.

Oburzona akcją Krystyna Kłosin wyznała w rozmowie z Onet.pl: "Byłam zdruzgotana tym, co zobaczyłam. Tekst z plakatu to wierutne kłamstwo, okropna i brudna manipulacja”. Plakat dotknął ją tym bardziej, że sama straciła dziecko.

W liście otwartym na argumenty Krystyny Kłosin odpowiada Kaja Kodek.

Szanowna Pani Poseł!

Umieszczone przez Panią na jednym z portali społecznościowych wystąpienie w sprawie aborcji to kolejny głos ze strony parlamentarzysty, który chciałby ukryć przed opinią publiczną fakt, iż zagłosował przeciw prawnej ochronie życia niepełnosprawnych dzieci.

To, co nazywa Pani zmanipulowanymi obrazami poniżającymi godność i dyskredytującymi Panią, to w istocie prawda o tym, za czym Pani się opowiedziała. Na plakacie trzymanym przez pikietujących było Pani zdjęcie oraz zdjęcie ofiary aborcji – procederu, którego dopuszczalność pomogła Pani utrzymać oddając swój głos. Takich ofiar co roku jest ponad sześćset. Od chwili głosowania jest Pani współodpowiedzialna za każdą z nich.

Deklaruje Pani, że nigdy nie głosowała za zabijaniem. To nieprawda. Aborcja jest zabiciem dziecka. Zagłosowała Pani za utrzymaniem możliwości zabijania chorych dzieci. Przyłożyła Pani rękę do utrwalenia tego stanu rzeczy w polskich szpitalach.

Twierdzi Pani, że obecna ustawa do aborcji nie przymusza. Daje ona jednak taką możliwość. Pani życie jest chronione przepisami kodeksu karnego jednoznacznie zabraniającymi mordów. Nikt nie może decydować o odebraniu Pani życia. Nienarodzone dzieci tej ochrony nie mają. Pani uznała, że warto ten stan przedłużyć.

Pisze Pani, że nie jest rolą państwa by pozbawić obywateli prawa do decydowania o ich życiu. To prawda. Nie jest także rolą państwa pozbawiać kogokolwiek prawa do życia. Dopuszczalność aborcji z przesłanki eugenicznej to pozbawienie prawa do życia dzieci podejrzanych o chorobę. Czy uważa Pani, że niektórych ludzi można wyjmować spod prawa?

Wspomina Pani o tym, że katolicy mają prawo podejmować decyzje zgodnie ze swoim sumieniem i religią. Istotnie - mają oni nie tylko takie prawo, ale i obowiązek. Jednak ochrona prawa do życia nie jest kwestią religijną i nie powinna być do takiej redukowana. Podobnie jak prawa własności nie można przestać chronić, bo katolicy mogą podjąć decyzję, że nie będą kraść, tak samo i życie człowieka nie powinno zależeć od światopoglądu otaczających go osób. Do ochrony życia służą przepisy prawa, nie zaś zasady tej czy innej religii.

Nie jest żadnym usprawiedliwieniem przywołany w liście fakt, iż zagłosowała Pani tak samo jak sejmowa większość. Nie zmienia to kwalifikacji etycznej Pani czynu. Pomagając uchwalić niegodziwe prawo, postąpiła Pani w sposób niegodny parlamentarzysty.

Pisze Pani o krzywdzie, którą Pani wyrządzono. Informowanie o tym, jak głosował dany poseł nie musi być dla niego krzywdą. Jeśli oddając głos, zachował się godnie, powinien uważać to za powód do dumy i cieszyć się, że wiadomości o tym się rozchodzą. Jeśli naprawdę wierzyłaby Pani w swoje racje, nie byłoby dla Pani problemem to, że obywatele rozpowszechniają informacje o tym, jak Pani zagłosowała. Z tego, co Pani pisze, wynika jednak, że nie jest Pani zadowolona, że prawda wychodzi na jaw. Czy więc nie znaczy to, że zdaje sobie Pani sprawę z tego, że głosowała w sposób haniebny?

W Pani liście łatwo dostrzec jeszcze jedną niekonsekwencję – w kontekście urodzenia pisze Pani o dziecku, w kontekście aborcji – o płodzie. Płód to dziecko – Pani próbuje ten fakt zatuszować. Czy dlatego właśnie dotknął Panią plakat przyniesiony przez uczestników pikiety w Rumi? Na nim widać wyraźnie, że ofiarą aborcji jest właśnie małe, bezbronne dziecko. To szczególnie bolesne, że od tej prawdy próbuje uciec kobieta – wszak winna nas cechować szczególna wrażliwość na los najsłabszych.

Szanowna Pani Poseł! Wyborcy – także co, którzy nie korzystają na co dzień z internetu i nie mogą wejść na strony sejmu – mają prawo dowiedzieć się, jak głosowali ich posłowie. Pikiety to dobra metoda dotarcia z informacją do opinii publicznej. To także – jak się w ostatnich dniach okazuje – skuteczny sposób na uzmysłowienie posłom, jakie będą skutki ich głosowań i za czym tak naprawdę się opowiedzieli.

Ta konfrontacja z prawdą jest potrzebna nam wszystkim. Liczę na to, że i dla Pani będzie ona miała pozytywne skutki.

Z poważaniem,

Kaja Godek

MBW/Stopaborcji.pl 

Zawisza dla Fronda.pl: Jeśli pani Kłosin nie rozumie wagi problemu, to mamy do czynienia z sentymentalizmem, który ma zakryć błąd moralny