Sytuacja miała miejsce w Białowieży na początku lutego 2022 roku, dosłownie na kilkanaście dni przed rosyjską agresją zbrojną na Ukrainę, do której preludium stanowiło właśnie destabilizowanie polskiej granicy przez reżim putinowski i łukaszenkowski.

Były już dziś policjant Tomasz Waszczuk, zgodnie z obowiązującymi go regulacjami, odmówił wejścia do zamkniętej strefy przy granicy polsko-białoruskiej posłankom KO: Klaudii Jachirze i Urszuli Zielińskiej.

„Prokuratura najpierw odmówiła wszczęcia śledztwa, a potem je umorzyła. Jednak po zmianie władzy nastąpił nagły zwrot. Ten sam prokurator wrócił do sprawy i skierował do sądu akt oskarżenia” – czytamy na portalu onet.pl, który opisuje całą sprawę.

Tomasz Waszczuk w Polsce pod rządami Koalicji 13 grudnia usłyszał prokuratorski zarzut przekroczenia uprawnień.

„Ze stróża prawa nagle staję się przestępcą. Służyłem obywatelom 28 lat i służyłbym dalej, gdyby nie incydent z posłankami. Sytuacja zmusiła mnie do odejścia” – mówi onetowi Waszczuk.

„Zrobiłbym to jeszcze raz” – podkreślił były policjant i dodał, że wykonywał tylko swoje obowiązki.

Klaudia Jachira tuż po samym zdarzeniu z lutego 2022 roku odgrażała się, że „przyjdzie w przyszłości czas” odegrania się na funkcjonariuszu, który wykonywał swoje obowiązki.

Teraz Jachira nie kryje radości i „pozytywnego zaskoczenia”, że przejęta przez jej obóz polityczny prokuratura „dopadła” wreszcie  byłego policjanta, który wykonywał swoje obowiązki.