– „Pływałem na takiej desce elektrycznej. I wpadł palec w silnik. Niestety straciłem koniec palca. Myślałem, że deska tylko uderzyła mnie w palec. Dopiero po chwili spojrzałem na dłoń i byłem zaskoczony” – wspominał Andrzej Duda.
Przez długi czas w przestrzeni publicznej krążyły różne wersje wydarzeń, w tym informacja o rzekomych „pracach domowych”. Dopiero teraz były prezydent zdecydował się jednoznacznie opisać prawdziwe kulisy zdarzenia.
Podczas korzystania z deski Dudzie towarzyszyli funkcjonariusze Służby Ochrony Państwa. Ich reakcja była natychmiastowa.
– „Funkcjonariusze natychmiast podpłynęli, pomogli mi wydostać się z wody, wciągnęli na łódź i błyskawicznie przewieźli do szpitala” – relacjonował były prezydent
Według jego słów, szybka akcja SOP mogła zapobiec poważniejszym konsekwencjom zdrowotnym.
Duda podkreślił, że wypadek pozostawił trwały ślad – zarówno fizyczny, jak i psychiczny.
– „Straciłem koniec palca i to już ze mną zostanie. To widoczna na co dzień pamiątka” – mówił.
Brak fragmentu palca jest zauważalny na wielu zdjęciach i nagraniach z jego publicznych wystąpień.
Były prezydent nie ukrywał, że wypadek jego zdaniem był efektem wad konstrukcyjnych sprzętu.
– „Tam powinno być zabezpieczenie, którego nie było. Według mnie taka sytuacja nie powinna się stać. Urządzenie powinno być tak zaprojektowane, aby uniemożliwiało wpadnięcie palca w pracujący mechanizm. To kwestia konstrukcji, której zabrakło” – podsumował.