Autor wskazuje, że ta prorosyjskość czasem jest rezultatem proniemieckości w wersji „schroederowskiej”. W jego przekonaniu taką osobą jest nominowany przez nową władzę dyrektor dawniej walczącego z rosyjską propagandą Instytutu Pileckiego prof. Krzysztof Ruchniewicz.

- „Ruchniewicz jak w soczewce pokazuje nowe standardy Uśmiechniętej Polski. I powiem jedno. Wyć się chce nad tą podłością, amatorką i zwyczajną zdradą polskich interesów  Dyrektor Instytutu Pileckiego, prof Krzysztof Ruchniewicz, nie ma dobrej passy. Co rusz wybuchają afery, piszą o nim od lewa do prawa jako osobie nieudolnej, która  blokuje  i niszczy tak istotne dla państwa polskiego programy - Centrum  Lemkina czyli dokumentowanie świadectw rosyjskich zbrodni, czy muzeum obławy augustowskiej, jedną z najważniejszych inwestycji ostatnich lat państwa polskiego. Zasłynął zablokowaniem badań nad zrabowaną sztuką - odwołał  konferencję w Berlinie ze względu na dobrostan Niemców oraz postanowił całkowicie przekształcić program Zawołanych po imieniu. Nie wspominam już o prawdziwej obsesji  Krzysztofa Ruchniewicza czyli  jego walce i kolejnych   próbach  zniszczenia prężnego  oddziału w Berlinie”

- wymienia Wildstein.

- „O dyrektorze słusznie  mówi się że to proniemiecka opcja nordstream. Tzn proniemiecka rozumiana w sensie imperialnych deali między Rosją a Niemcami, Ruchniewicz to wielki miłośnik SPD i nieprzypadkowo w trzy miesiące po inwazji Rosji na Ukrainę  postulował honoris causa na swojej macierzystej uczelni dla prezydenta  Steinmeiera (z sukcesem)  - tak to ten  który wspierał  nord stream i o którym w tym samym czasie w Niemczech pisano najostrzej  jako o tym, który był wspólodpowiedzialny za pelnoskalowa wojnę. To dlatego trzeba zobaczyć jako nieprzypadkowe zamykanie programów o zrabowanej sztuce w Berlinie, czy generalnie walkę z ideą aktywnego instytutu w Niemczech, walke z programami z  opozycja białoruska czy blokowaniem ukraińskich projektów. Wszystko co szkodzi niemieckiej racji stanu rozumianej w duchu partii Schroedera musi zostać zablokowane w zarządzanej przez niego instytucji”

- dodaje.

Zdaniem publicysty, „casus Ruchniewicza pokazuje najważniejsze modus operandi Tuska i jego nominatów”.

- „Zasada jest prosta  - to co się udało za PiS trzeba zniszczyć a ludzie mają byc poniżani, okradani z dobrego imienia i niszczeni. A że przy okazji zrobi się dobrze Putinowi? Zaczynam mieć wrażenie, że tym lepiej”

- podsumowuje.