Dwa lata temu przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki zwrócił się do papieża Franciszka z prośbą o ogłoszenie św. Jana Pawła II patronem Europy i Doktorem Kościoła. Dlaczego Europa potrzebuje polskiego papieża jako patrona mówił wówczas w rozmowie z portalem Fronda.pl ks. prof. Paweł Bortkiewicz. Przypominamy tę rozmowę, która nie straciła nic ze swej aktualności.


Portal Fronda.pl, Paweł Chmielewski: Pierwszym patronem Europy jest św. Benedykt z Nursji, współpatronami: Cyryl i Metody, Brygida Szwedzka, Katarzyna Sieneńska, św. Teresa Benedykta od Krzyża (Edyta Stein). Jak mógłby Ksiądz Profesor podsumować dokonania europejskie św. Jana Pawła II, które czynią właściwym dołączenie go do tego grona, bo że podstawy do tego są – nikt nie ma chyba większych wątpliwości?

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr: Proszę zauważyć, że już ten katalog patronów Europy wskazuje na zasługi św. Jana Pawła II dla naszego kontynentu. Św. Benedykt został ogłoszony patronem Europy przez św. Pawła VI, wszyscy pozostali – przez św. Jana Pawła II. A każde ogłoszenie było czymś konkretnym motywowane. Dla nas może najbardziej istotnym było przywołanie Cyryla i Metodego, Apostołów Słowian. Bo to było zarazem przypomnienie „drugiego płuca” Europy. To był protest przeciwko redukcjonizmowi politycznemu i kulturowemu, zawężającemu Europę do sfery wyłącznie Zachodu. To Jan Paweł II odbudował jedność Europy. To św. Jan Paweł II wskazał na niezbywalnie ważną rolę świętych kobiet w dziejach Europy. W ogóle zresztą warto zauważyć, że to On pisał wręcz nowe dzieje naszego kontynentu, naznaczone nie biografiami tyranów, despotów, ale – dziejami świętych i błogosławionych. Oczywiście, rdzeniem jego nauczania było odsłanianie wymiaru aksjologicznego Europy. Bardzo konkretne i niejednokrotnie dramatyczne, dlatego, że zjednoczona Europa szybko dokonała procesu redukcji do Unii Europejskiej, a ta miała i ma ogromne problemy z odczytaniem własnych fundamentów.

 

W Europie szaleje dzisiaj cywilizacja śmierci. Także Polska nie jest wolna od przykładów najdzikszego barbarzyństwa; na ulice naszych miast wylewają się raz czarne, raz tęczowe marsze, jedne i drugie na sztandarach nosząc zdziczenie i grzech. Czy zgodzi się Ksiądz Profesor ze stwierdzeniem, że nauczanie św. Jana Pawła II jest takim prawdziwym światłem dla dzisiejszej Europy i Polski nurzających się coraz silniej w bezmiernych ciemnościach niewiary i nowego pogaństwa?

To nauczanie było i bezsprzecznie pozostaje światłem w mroku i szansą na ocalenie przed samozagładą. Papieska diagnoza „kultury śmierci” jest po prostu przejmująco wnikliwa i adekwatna. Papież pokazywał, że sednem dramatu jest nie tylko i nie tyle obszar zjawisk, ale ich legalizacja dokonana w przestrzeni rzekomej demokracji. Czynnikiem sprawczym takiej sytuacji, w której „prawa reprodukcyjne” (jak to dzisiaj bezsensownie się określa) przeważają nad prawem do życia – absolutnie i dosłownie fundamentalnym prawem człowieka. tym czynnikiem jest zatem błąd antropologiczny. jest nim oderwanie wolności od prawdy i zamiana wolności w samowolę. A ta prowadzi do zagłady. Dlaczego człowiek nie godzi się przyjąć prawdy i uznać ja za ukierunkowanie wolności? Bo odrzucił Boga, żyje tak, jakby Bóg nie istniał. Dlatego, logicznie – trzeba ten proces odwrócić. Uznać prawo Boga do jego obecności w świecie, to sprawi, że pojęcie „godności” osoby ludzkiej zyska sens. A to zagwarantuje prawo do życia. Stąd w encyklice o życiu mamy Takie genialnie proste zdanie: „Ewangelia miłości Boga do człowieka, Ewangelia godności osoby i Ewangelia życia stanowią jedną i niepodzielną Ewangelię”. Tylko poważne przyjęcie tego zdania może być źródłem nadziei dla naszej cywilizacji.

 

Św. Jan Paweł II miałby zostać ogłoszony Doktorem Kościoła. Postulat ten wydaje się ze wszech miar uzasadniony, ale jak połączyć nauczanie papieża Polaka z tak zwanym „nowym paradygmatem” o którym tyle dziś słyszymy w Kościele? Czy nie sądzi Ksiądz Profesor, że ogłoszenie św. Jana Pawła II Doktorem Kościoła byłoby bardzo silnym ciosem dla całej czeredy neomodernistów wśród biskupów i teologów, którzy dążą do obalenia fundamentów wiary.

Przepraszam, że użyję tutaj niestosownego słowa. Ale jednak… Chodzi mi o słowo niezwykle bulwersujące, które pojawia się w ustach niektórych ludzi Kościoła – „dewojtylizacja”. To słowo niesie w sobie prymitywne spustoszenie, barbarzyństwo. Otóż, trzeba powiedzieć tak – to „rewojtylizacja” jest szansą na rewitalizację naszego Kościoła jako wspólnoty ludzkiej. Oczywiście, jak na dłoni widać dzisiaj jak św. Jan Paweł II jest zdradzany przez nas, członków Kościoła, w tym przez hierarchię, także i przez tych biskupów, których sam wyniósł do godności biskupiej. To boli. To potwornie boli. Ale przecież Kościół to nie jest gra o tron, ani to nie jest ranking popularności. Czytam w tych dniach na nowo przemówienie z 22 października 1978 r. Od czego się zaczyna? Od słów wyznania Piotra pod Cezareą – „Tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego”. To wyznanie wiary Jan Paweł II uczynił swoim wyznaniem. I wówczas zaproponował, byśmy je przyjmując uwolnili się z lęku. I ci, którzy to uczynili – zostali z tego lęku uwolnieni… A dzisiaj „moderniści” lękają się mitów maltuzjańskich o przeludnieniu, lękają się katastrofy klimatycznej, może jeszcze plastikowych odpadów… O czym to świadczy? O braku żywej wiary. O sprowadzaniu Kościoła do instytucji socjalnej, charytatywnej, ale nie do wspólnoty wiary.

 

Jakie elementy nauczania św. Jana Pawła II uznałby Ksiądz Profesor za szczególnie istotne i niejako naturalnie przeznaczone do tego, by na całe stulecia, ba, po wieczne czasy ziemskiego istnienia, definiować pewne drogi, którymi zmierza do Chrystusa Kościół?

To bardzo trudne pytanie. Właściwie to temat na rozmowę – rzekę. Choć można powiedzieć, z drugiej strony, że siła Jana Pawła II tkwiła w wierności całej tradycji Kościoła. On przecież wydobywał tematy na wskroś ewangeliczne i je aktualizował.
Niemniej, ta aktualizacja była niezwykle przenikliwa, bo osadzona w kairoi, czyli znakach czasu. Dlatego na przykład, wspomniane problemy kultury śmierci, św. Jan Paweł II osadza z jednej strony w perspektywie najgłębszej, bo zabójstwie Abla przez Kaina, ale z drugiej strony wskazuje na współczesne zrosty technologii, polityki, antropologii, etyki, teologii. Każdy element nauczania bioetycznego, czy może etyki życia jest ogromnie cenny. Podobnie z małżeństwem i teologią ciała, uznawaną na perłę w koronie nauczania papieskiego. Ale próbując precyzyjniej odpowiedzieć na Pańskie pytanie sięgnąłbym do listu pap. Benedykta XVI o przyczynach kryzysu w Kościele. Papież emeryt zwraca tam uwagę najpierw na kryzys moralności i teologii moralnej. Jego efektem było porzucenie obiektywnych podstaw moralności, zastąpienie ich rachunkiem utylitarnym. W efekcie prowadziło to między innymi do porzucenie doktryny o np. czynach wewnętrznie złych, czyli takich, których nie da się usprawiedliwić żadnymi czynnikami zewnętrznymi. Otóż Jan Paweł II, dając światu „Veritatis splendor” dał nam wielką kartę wolności i odpowiedzialności. Przy czym swój wykład osadził w przestrzeni medytacji biblijnej, ale też – na równi – w przestrzeni racjonalnej argumentacji. To bezsprzecznie wielki wkład w próbę ratowania naszej kultury i w ogóle człowieka.

W tym samym liście pap. Benedykt XVI zwraca uwagę na kryzys liturgii, Eucharystii i związany z tym kryzys żywej obecności Boga. Jan Paweł II na początku swojego pontyfikatu nakreślił nam tryptyk teo-logiczny (celowo tak to akcentuję). Ukazał nam Boga odwiecznego, ale zaangażowanego w historię zbawienia, poprzez dzieło odkupienia, poprzez miłosierdzie, poprzez wysiłek przekonywania świata o grzechu. Papież był filozofem, ale na równi też (a może nade wszystko) był mistykiem. Otrzymaliśmy tryptyk niezwykle ciekawy. I rozpisywany na misterium Eucharystii tak wyraziście sprawowanej przez Jana Pawła II. Myślę, że to są tematy, które on nam zostawił jako priorytetowe – wykład o wolności i odpowiedzialności człowieka i wykład oraz doświadczenie miłości Boga do człowieka, ukonkretnione w Eucharystii.

I na koniec pytanie o Kościół katolicki w Polsce. W popularnej publicystyce słyszy się często, że episkopat naszego kraju pozostaje wierny św. Janowi Pawłowi II głównie deklaratywnie, a za mało jest autentycznej i żywotnej recepcji jego nauczania i myśli. Czy to ocena zasadna, czy też raczej krzywdząca? A niezależnie od tego: czy dostrzega Ksiądz Profesor jakieś nowe możliwości dla przeszczepiania myśli papieża Polaka na nasz polski grunt wskutek ogłoszenia Karola Wojtyły Doktorem Kościoła?

Powstrzymałbym się od oceny tylko i wyłącznie episkopatu, bo trzeba chyba z równą mocą odnieść tę ocenę do nas wszystkich. Nas, którzy mieniliśmy się pokoleniem JPII, a staliśmy się pokoleniem amnezji. Moi koledzy czy koleżanki oburzają się niekiedy, gdy przywołuję tekst Dariusza Karłowicza i Marka Cichockiego z „Teologii politycznej”, niedługo po śmierci Papieża. Wskazywali oni na to, że na przykład największe dzieła o Janie Pawle II powstały poza Polską (Buttiglione, Weigel, Lacomte, Dules). Teologia ciała jest możliwa do studiowania w Stanach, nie w Polsce (choć oczywiście są osoby i wykłady). A co dzieje się z realizacją papieskich wskazań, które nie straciły swojej aktualności, a dotyczą sfery życia społecznego, politycznego, ekonomicznego? Czy Pokoleniem JPII są ludzie, którzy maszerują w tęczowych bojówkach, ze znieważonym wizerunkiem Matki? Czy tym Pokoleniem są ludzie, którzy wcześniejsze zdanie uznają za przejaw hejtu? I takich pytań można stawiać więcej. Boję się niekiedy, czy zbyt wiele już nie utraciliśmy, czy jesteśmy w stanie podjąć na serio to dziedzictwo. Oby ta inicjatywa była takim impulsem. Mam nadzieję, ze tak się stanie. Mam nadzieję, że odrodzi się w nas świadomość tego, jak wiele zawdzięczmy Papieżowi, i jak bardzo potrzebujemy tego nauczyciela myślenia i świadka Boga w naszej rzeczywistości.

 

rozm. Paweł Chmielewski

Wywiad ukazał się pierwotnie na portalu Fronda.pl 24 października 2019 roku.