Sztuka nowoczesna to doskonały przykład tego, jak władze, po pierwsze marnują pieniądze podatników (które powinny pozostać w kieszeniach podatników), a po drugie jak lewica wykorzystuje sztukę nowoczesną (finansowaną z pieniędzy podatników) do szerzenia swojej propagandy, demoralizacji i niszczenia zachodniej cywilizacji. W warszawskiej Zachęcie (państwowej instytucji kultury podległej Ministrowi Kultury) w ramach wystawy „Rzeźba w poszukiwaniu miejsca” kolejny raz można zobaczyć obóz koncentracyjny z klocków lego, sosnowy bal z wyrzeźbioną twarzą zabitego w Smoleńsku prezydenta Lecha Kaczyńskiego, czy stojące obok siebie XIX wieczne figury Matki Boskiej ze współczesnymi dziełami ''sztuki'' które można uznać za profanacje.

Można żałować, że na wystawie nie ma informacji, ile podatników wystawa kosztuje (utrzymanie budynku i personelu Zachęty, koszt instalacji samej wystawy) i ile podatnika kosztowały poszczególne eksponaty. Według informacji „Gazety Finansowej” sprzed kilku lat Muzeum Sztuki Nowoczesnej wydaje z pieniędzy otrzymanych z Ministerstwa Kultury do 3 milionów złotych rocznie. O maksymalnych sumach, jakie są przeznaczane na kupowanie dzieł sztuki nowoczesnej, najlepiej świadczy to, że Muzeum za „klocki lego ''Obóz koncentracyjny'' Zbigniewa Libery” zapłaciło 55.000 euro - 250.000 zł (połowa tej sumy pochodziła od prywatnych sponsorów)”. I właśnie to dzieło ''sztuki'' można obejrzeć na wystawie w Zachęcie.

Od wielu lat opisuje jak współczesna sztuka nowoczesna, finansowana z pieniędzy podatników służy ''artystom'' i ''ludziom kultury'' do szerzenia nienawiści do Polski, Polaków, Kościoła katolickiego i katolików. Wysokie podatki (niszczące polską gospodarkę i przedsiębiorczość) od dekad są marnowane właśnie na taką sztukę nowoczesną służącą lewicowej polityce. Wszystko to potwierdza głoszoną przeze mnie od lat tezę, że niższe podatki lepsze są od sztuki nowoczesnej.

Zaangażowanie ''artystów'' w szerzenie lewicowej propagandy za pomocą sztuki nowoczesnej udowodnił w przeddzień rocznicy katastrofy smoleńskiej Paweł Althamer autor karykaturalnego portretu Lecha Kaczyńskiego wykonanego w pniu brzozy, którą w towarzystwie działaczy ekstremy lewicowej obwoził w okolicy Pałacu Prezydenckiego w Warszawie.

Artysta nagłaśniany przez lewicę (między innymi przez Krytykę Polityczną) planował swoją plugawą rzeźbę wystawić przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie. Lewicowy ''artysta” karykaturalny wizerunek zamordowanego prezydenta specjalnie wykonał w brzozie, czyli drzewie, na którym według Rosjan i PO miał rozbić się samolot Tu 154, by wykpić zamach smoleński, i to w rocznicę zamachu. Udowodnia to, że dla lewicy kpiny z pomordowanych ludzi są dopuszczalne, nawet w rocznice ich śmierci, zapewne tylko wtedy gdy ofiary są Polakami, bo nie wyobrażam sobie by lewicowi ''artyści'' kpili z Żydów, np. urządzając podobne hucpy przed bramą Auschwitz w czasie Marszu Żywych. I to właśnie tę brzozową rzeźbę Kaczyńskiego można zobaczyć na najnowszej wystawie w Zachęcie.

Warto przypomnieć, że w 2010 roku Paweł Althamer ubrał grupę osób w obozowe pasiaki i wraz z innymi lewicowcami (między Placem Zamkowym a kościołem świętej Anny) blokował (sprzecznie z przepisami kodeksu karnego dotyczące zgromadzeń – co podległa PO policja akceptowała) legalny Marsz Niepodległości. Był to typowy wyraz lewicowej pogardy dla demokracji, tolerancji, i prawa wszystkich (w tym i znienawidzonych przez lewicę narodowców) do zgromadzeń, wolności słowa.

O tym, jaki jest stosunek ''artysty'' do zabitego prezydenta i tych Polaków, dla których zamach w Smoleńsku był istotnym wydarzeniem, świadczy to, jak portale poświęcone sztuce charakteryzują twórczość artysty. Na portalu Culture.pl znajduje się artykuł „Paweł Althamer” autorstwa Karola Sienkiewicza. Z artykułu można dowiedzieć się, że „rzeźba w twórczości Althamera ma zazwyczaj charakter totemiczny czy przyjmuje rolę fetyszy, zdaje się zakorzeniona w pierwotnych wierzeniach”.

Jak informuje artykuł na Culture.pl „podkreślające organiczność i materialność ludzkiego ciała, jego tymczasowość, wykonane z nietrwałych materiałów rzeźby Althamera zdają się stanowić przeciwwagę dla jego poszukiwań alternatywnych sposobów przeżywania rzeczywistości i odkrywania świata wewnętrznego, "odmiennych stanów świadomości", często na drodze ascetycznej izolacji, ale także spożywania środków narkotycznych czy halucynogennych”.

Według informacji Culture.pl „W 1991 roku w obecności kolegów i koleżanek z "Pracowni" Althamer palił marihuanę, siedząc w blaszanej balii wypełnionej wodą i purpurowym roztworem papier mâché, do dźwięków muzyki religijnej”.

Z artykułu na portalu Culture.pl czytelnicy dowiedzą się, że „wczesne prace studenckie Althamera przypominać też może seria filmów, nagranych wspólnie z Arturem Żmijewskim ("Tak zwane fale oraz inne fenomeny umysłu", 2003-2004). Dokumentują one, jak Althamer bada różne sposoby przeżywania doświadczeń pozarozumowych, które uznaje za sposoby na poszerzanie ludzkiej percepcji. Środkami do ich osiągnięcia są narkotyki (LSD, peyotl, haszysz, serum prawdy) czy hipnoza. Podczas jednego z seansów hipnotycznych artysta powrócił do jednej ze swych poprzednich inkarnacji, gdy w 1944 roku jako kilkuletni chłopiec — Abram chodził po ruinach zniszczonej Warszawy ze swym psem Burkiem”

Wystawę „Rzeźba w poszukiwaniu miejsca” będzie w warszawskiej Zachęcie dostępna do 25 kwietnia. W czwartki wystawy można oglądać za darmo. Na wystawie prezentowane są prace takich twórców jak: Magdalena Abakanowicz, Paweł Althamer, Hakan Bakir, Antoni Baran, Krzysztof M. Bednarski, Maciej Bernaś, Cezary Bodzianowski, Emilia Bohdziewicz, Piotr Bosacki, Julian Boss-Gosławski, Michał Budny, Tatiana Czekalska i Leszek Golec, Oskar Dawicki, Xawery Dunikowski, Aneta Grzeszykowska, Izabella Gustowska, Władysław Hasior, Stanisław Hołda, Edward Ihnatowicz, Sławomir Iwański, Zuzanna Janin, Jerzy Jarnuszkiewicz, Krystian Jarnuszkiewicz, Piotr Jędrzejewski, Julian Jończyk, Koji Kamoji, Tadeusz Kantor, Leszek Knaflewski, Marianna Komorniczak, Anna Konik, Paweł Kowalewski, Katarzyna Kozyra, Edward Krasiński, Anna Królikiewicz, Marlena Kudlicka, Kamil Kuskowski, Robert Kuśmirowski, Stefan Kwapisz, Norman Leto, Zbigniew Libera, Józef Lurka, Edward Łazikowski, Jadwiga Maziarska, Antoni Mikołajczyk, Henryk Morel, Szczepan Mucha, Teresa Murak, Ludwika Ogorzelec, Wojciech Oleksy, Stanisław Ostoja-Kotkowski, Włodzimierz Pawlak, Andrzej Pawłowski, Marek Piasecki, Maria Pinińska-Bereś, Piotr Potworowski, Joanna Przybyła, Monika Puchała, Joanna Rajkowska, Józef Robakowski, Andrzej Różycki, Krystiana Robb-Narbutt, Jadwiga Sawicka, Stanisław Seweryński, Janek Simon, Monika Sosnowska, Alina Szapocznikow, Maciej Szańkowski, Andrzej Szewczyk, Marian Szulc, Wawrzyniec Szwej, Iza Tarasewicz, Teresa Tyszkiewicz, Gustav Vigeland, Henryk Wiciński, Krzysztof Wodiczko, Xawery Wolski, Stanisław Zagajewski, Anna Zagrodzka, Krzysztof Zarębski, Sofi Żezmer, Artur Żmijewski. Na wystawie są prezentowane też filmy takich twórców jak: Paweł Edelman, Mikołaj Haremski, Ola Jankowska, Łukasz Karwowski, Stefan Matyjaszkiewicz, Mitko Panov, Cyprian Piwowarski, Zbigniew Rybczyński, Yann Seweryn, Jacqueline Sobiszewski, Jarosław Szoda, Andrzej Wajda, Ryszard Waśko, Janusz Zagrodzki, Ita Zbroniec-Zajt. Kuratorką wystawy jest Anna Maria Leśniewska.

Jak informuje Zachęta „wystawa Rzeźba w poszukiwaniu miejsca to kolejna (wcześniej odbyły się prezentacje poświęcone malarstwu i scenografii) z cyklu przekrojowych wystaw problemowych w Zachęcie, poświęconych co roku innemu artystycznemu medium. Opowiada o tożsamości rzeźby polskiej ostatnich sześćdziesięciu lat — nie tyle poprzez chronologię aktywności artystycznej, ile poprzez ukazanie istotnych dla jej rozwoju zjawisk i postaw twórczych. Wystawa jest wynikiem głębokiej fascynacji i wieloletniej pracy badawczej kuratorki Anny Marii Leśniewskiej, której — w formie autorskiego eseju wizualnego — udało się zebrać dzieła blisko stu artystów z pola sztuk wizualnych, w tym kilkunastu twórców filmowych”.

Moim zdaniem ekspozycje sztuki nowoczesnej są doskonałym przykładem tego, jak za pieniądze odebrane pod przymusem podatnikom (nie oszukujmy się, dobrowolnie nikt by ich nie oddał, odebrane były przez zastraszenie i groźbami) biurokracja produkuje „dobra i usługi”, których podatnicy nie chcą i nie potrzebują. Te biurokratyczne „dobra i usługi” (często epatujące wizerunkiem narządów płciowych) produkowane są dodatkowo nie jako afirmacja piękna i witalności, ale jako propaganda (instrument kreowania pożądanych przez lewicę postaw) wszelkich patologii i brzydoty. Celem lewicy jest sterroryzowanie ludzi, a najłatwiej sterroryzować można ludzi chorych, zdemoralizowanych, pozbawionych wrażliwości na piękno i prawdę.

 

Galeria - https://www.facebook.com/media/set/?set=a.3900991296643349&type=3

Jan Bodakowski