„Zaskoczony uchwaleniem dnia 3 maja 1791 roku konstytucji, nuncjusz papieski, Saluzzo, natychmiast donosił do Rzymu, że ustawa majowa była zamachem stanu dokonanym przy udziale aprobującego tłumu, a więc miała pozór rewolucji.”
Zwracając się do papieża, nuncjusz zalecał wstrzymanie się od sformułowań, które mogłyby pochwalić lub aprobować Konstytucję 3go maja. Nazywał też H.Kołłątaja, St.Staszica i Scypiona Piattolego (osobisty sekretarz króla) „jakobinami i złymi duchami króla.” Kuria rzymska i polski kler obawiali się, że Polacy nie poprzestaną na Konstytucji, lecz pójdą dalej – wzorem rewolucji francuskiej – pozbawią wszelkich funkcji państwowych, zlikwidują przywileje kleru, położą rękę na jego majątku, a księży przeniosą na państwowe pensje. Co już częściowo miało miejsce po uchwaleniu w roku 1789 przez Sejm Wielki ustawy przeznaczającej dochody z diecezji krakowskiej na wojsko polskie. Zaborcy zaś gwarantowali Kościołowi nienaruszalność praw i dóbr. Papież Pius VI dał Rosji zielone światło do wojny z Polską i jej rozbioru, kierując 24.02.1792 r. brewe dziękczynne do Katarzyny II, w którym nazwał ją heroiną stulecia i sławił jej podboje. Wśród nich wymienił pierwszy rozbiór Polski.

Katarzyna II zareagowała na Konstytucję, wspierając polskich przeciwników reform, magnatów (ultrakatolicki beton) i dostojników kościelnych, którzy 27 kwietnia 1792 roku zebrali się w Petersburgu (!) i ogłosili manifest unieważniający Konstytucję 3go maja oraz wzywający Rosję do zbrojnej interwencji w Polsce. W celu zatajenia faktu, że spisek zawiązano w Petersburgu manifest opatrzono datą 14 maja i ogłoszono w Targowicy na Ukrainie.

Głównymi działaczami spisku byli: Franciszek Ksawery Branicki, Szczęsny Potocki i Seweryn Rzewuski oraz biskupi: Józef Kossakowski, Ignacy Massalski, Wojciech Skarszewski i Michał Roman Sierakowski, który pełnił funkcję naczelnego kapelana konfederacji. Papież Pius VI pobłogosławił targowicę i wyraził życzenie: „aby stworzenie konfederacji stało się początkiem niewzruszonej spokojności i szczęścia Rzeczypospolitej”.

Gdy w nocy z 18 na 19 maja wojska rosyjskie wkroczyły do Polski, stutysięcznej armii carskiej Polska mogła przeciwstawić tylko 50 tys. żołnierzy. Rzym uznał wkroczenie wojsk rosyjskich do Polski za dobra nowinę, gdyż targowica gwarantowała utrzymanie przywilejów kleru, a nawet powierzała mu cenzurowanie książek. Dlatego nuncjusz Saluzzo otrzymał papieskie polecenie nakłonienie króla, aby jak najrychlej do targowicy przystąpił.

Pomimo dwukrotnej przewagi liczebnej najeźdźcy, w pierwszej potyczce do jakiej doszło pod Zieleńcami wojska księcia Józefa Poniatowskiego odniosły zwycięstwo. Ale jak to się mówi: „jedna jaskółka wiosny nie czyni”. Przewaga Rosjan i niedofinansowanie polskiej armii przyniosły z góry przewidziany efekt.

9 maja 1794 r. wokół ratusza warszawskiego zebrał się kilkutysięczny tłum, do którego przemawiał sekretarz Hugona Kołłątaja Kazimierz Konopka, nawołując do powieszenia zdrajców. Istnieją przypuszczenia, że była to akcja zorganizowana przez Kołłątaja, skądinąd księdza i jednego z najwybitniejszych umysłów tej doby. Przygotowane były żądania (wśród nich powieszenia zdrajców), które w obecności tłumu przekazano prezydentowi Warszawy Wyssogocie Zakrzewskiemu. Nie wiadomo, z jakiego powodu dokonano takiego wyboru, ale spośród dużej grupy aresztowanych wyselekcjonowano cztery osoby, wśród nich biskupa inflanckiego Józefa Kossakowskiego (1738-1794), i przewieziono z wieży prochowni do ratusza. Więźniowie przejść musieli przez szpaler uzbrojonego w kosy, piki i szable tłumu. „Biskup Kossakowski ze spuszczonymi oczami, nachylony przechodził szeregi ludu”.

Na parterze ratusza odbył się sąd w towarzystwie podnieconego ludu, który zaglądał do sali przez okna. Proces trwał zaledwie trzy do czterech godzin. Zarzut pierwszy mówił, że oskarżeni „zupełnie i całkowicie na usługi potencji zagranicznej obcej rosyjskiej zaprzedali się”, a niektórzy z nich pobierali od dworu rosyjskiego pensje. Znaleziono kwity podpisane przez biskupa Kossakowskiego, że wziął od ambasady rosyjskiej za kwartał w 1789 r. 750 czerwonych złotych i w 1790 r. za kwartał 750 złotych. Kolejne oskarżenie głosiło, że przystąpił do konfederacji targowickiej na Litwie, trzecie, że był współsprawcą sejmu grodzieńskiego i przyczynił się do drugiego rozbioru Rzeczpospolitej, zarzut czwarty oskarżał postawionych przed sądem o bezprawne przywłaszczenie sobie różnych tytułów w Rzeczpospolitej, a piąty powtarzał innymi słowy zarzut pierwszy. Na koniec ogłoszono wyrok, skazujący wszystkich obwinionych na śmierć przez powieszenie. Wyrok odczytany został ludowi, który zareagował entuzjazmem i oklaskami.

Powieziono następnie Kossakowskiego do kościoła Bernardynów, aby zdjąć z niego święcenia kapłańskie. Kiedy prowadzono go do szubienicy, tłum szarpał go, bił, pluł na niego, zdzierał z niego odzienie, ale biskup na to nie reagował. Krzyczał za to przez całą drogę, że obok niego zawisnąć powinni inni. Wspominał biskupa płockiego Szembeka, biskupa poznańskiego Okęckiego i prymasa Polski Michała Poniatowskiego. Niektórzy twierdzą nawet, że domagał się powieszenia króla. Kiliński utrzymywał, że biskup był w szlafroku, ale dzielnemu szewcowi nie bardzo można wierzyć. Źródła natomiast zgodnie przyznają, że pod szubienicą rozebrany został do samej tylko bielizny. Kitowicz twierdzi, że brudnej. Kat nałożył biskupowi szelki i podciągnął go pod szubienicę, gdzie założył mu na szyję stryczek. Reakcją tłumu, czy raczej tłuszczy, na dokończenie dzieła były śmiechy, wiwaty, wystrzały, brawa, okrzyki „Vivat!” i „Niech żyje rewolucja!”. Nieznajomi mieli padać sobie w ramiona i serdecznie się ściskać.

Biskup inflancki poza tym, że był zdrajcą, był też działaczem oświeceniowym. Napisał dwie powieści, w których zachęcał do modernizowania Polski i jej upodobnienia do Europy. Opiewał reformę szkolnictwa i głosił potrzebę edukacji ludu. Należał do mniejszości wychodzącej poza wąskie horyzonty myślowe sarmackiego zaścianka. Ale…

Za zdrajcę lud Warszawy uważał również królewskiego brata, prymasa Polski Michała Poniatowskiego (1736-1794). Stanisław August przerażony pisał do Kościuszki, że na ulicach stolicy słyszy się piosenkę, w której padały słowa: „my krakowiacy nosiem guz u pasa, powiesiem sobie króla i prymasa”. W liście rosyjskiego ambasadora (w latach 1792-93) Jakoba Johanna Sieversa do Igelströma prymas zaliczony został do ludzi „niezłomnie wiernych” Imperium. Igelström podobnie pisał o nim do carycy, stawiając go na równi z Józefem Kossakowskim. Michał Poniatowski nie tylko zgłosił akces do targowicy, ale też pierwszy zachęcał do kapitulacji króla. W październiku 1793 r. spotkał się z Fryderykiem Wilhelmem II i krążyły plotki, że stał się teraz zagorzałym stronnikiem Prus.

W nocy z 27 na 28 czerwca 1794 r. przed pałacem prymasa postawiono szubienicę. Jej widok, mówi jedna z wersji opowieści, miała przyprawić prymasa o takie przerażenie, że umarł. Inna powiada, że rodzina królewska w zaistniałej sytuacji postanowiła ułatwić krewnemu godną śmierć i podała mu truciznę. Lud warszawski podsumował to wierszykiem: „Książę prymas zwąchał linę, wolał proszek niż drabinę”. Mówi się na przykład o tym, że król dał zażyć bratu tabaki, od której ten umarł w kilka dni, albo że zjawił się u niego Kościuszko z dowodami zdrady i zostawił mu truciznę, którą ten zażył. Po Warszawie krążyła też pogłoska, że książę prymas uciekł, więc wystawiono jego zwłoki na widok publiczny. Twarz zmarłego była bardzo obrzękła, wobec czego przykryto ją zieloną chustą, jednak unieść mógł ją każdy odwiedzający. Jak pisze Rymkiewicz: „Mogła to zrobić każda ku..a zza Żelaznej Bramy”.

Kolejnym agentem, ukaranym śmiercią, był biskup wileński Ignacy Massalski (1727-1794), powieszony 28 czerwca. Rankiem tego dnia pod pałacem, w którym był więziony, pojawiło się pospólstwo, którego liczbę oceniano na od kilkuset do kilku tysięcy. Straż w obliczu napierającego tłumu dała drapaka i lud stolicy wdarł się do więzienia. Pierwszym, na którego natrafiono, był biskup chełmiński Skarszewski (potem prymas Polski od 1824 r.), którego zostawiono w spokoju. Jedna wersja tego wydarzenia mówi, iż jeden z ludzi, którzy wpadli do celi, odezwał się w jego obronie, że to przyzwoity człowiek i by go nie ruszać. Druga wersja powiada, że kiedy wleczono go na szubienicę, biskup wykupił się oprawcom pieniędzmi, które miał przy sobie. Biskupa wileńskiego natomiast wzięto bez gadania, bo był najsłynniejszym z moskiewskich jurgieletników.Massalski się opierał, więc go bito pięściami po głowie i poganiano. Że nie było pod ręką sznura, więc powieszono go na końskich lejcach od stojącego w pobliżu wozu.

Pruski minister Karl Otto von Voss pisał po wybuchu insurekcji w Wielkopolsce, 5 września 1794 r., że poza jednym godnym zaufania biskupem poznańskim, hrabią Ignacym Raczyńskim, księża biorą masowo udział w powstaniu kościuszkowskim i je wspierają.

Za: miziaforum.wordpress