Poza tym w pokoleniu cyfrowym jeszcze bardziej zmniejszyły się zdolności percepcyjne młodzie- ży. Dziś uczniowie nie są już w stanie oglądać nawet ekranizacji powieści (takich jak np. Lalka czy Faraon), ponieważ męczą się zbyt długimi scenami, w których „nic się nie dzieje”. Wychowawczynie w przedszkolach żalą się, że jeszcze dziesięć lat temu czytały dzieciom na głos bajki, a dziś coraz częściej okazuje się to niemożliwe, ponieważ przedszkolaki nie są w stanie skupić się na słuchaniu. Ich mózgi, wytresowane od najmłodszych lat przez „cyfrowe nianie”, nie posiadły umiejętności dłuższej koncentracji.

Dowodem malejącego potencjału intelektualnego społeczeństw zachodnich są testy sprawności intelektualnej. W 1984 roku nowozelandzki psycholog James R. Flynn zaobserwował, że od 1905 roku, gdy po raz pierwszy przeprowadzono taki test, iloraz inteligencji (IQ), badany w krajach Zachodu, systematycznie wzrastał z dekady na dekadę o 3 punkty. Opisane przez niego zjawisko weszło do literatury przedmiotu pod nazwą „efektu Flynna”. W związku z tym niektórzy komentatorzy zaczęli snuć wizję nieustannego doskonalenia się ludzkości – w tej perspektywie ludzie, na skutek rozwoju cywilizacyjnego i technologicznego, mieli stawać się z roku na rok coraz mądrzejsi.

Prawidłowość zaobserwowana przez Flynna przestała być jednak regułą na początku XXI wieku. Okazało się, że przeciętny iloraz inteligencji, badany w krajach zachodnich, przestał rosnąć, a nawet po pewnym okresie stagnacji zaczął spadać – i spada do dziś. Jak wytłumaczyć ów proces, skoro nauka stale się rozwija, a nagromadzona wiedza rośnie?

Francuski naukowiec Christophe Clavé zwró- cił uwagę, iż wspomniany spadek IQ zbiegł się w czasie z rozpowszechnieniem nowych środków komunikacji. Internet sprawił, że ludzie czytają mniej książek. Porozumiewanie się przez cyfrowe komunikatory doprowadziło do dramatycznego zubożenia języka. Ludzie przestają posługiwać się zdaniami złożonymi, używać imiesłowów czy trybu przypuszczającego. Ich zasób słownictwa kurczy się. W pisowni ignorują interpunkcję i duże litery. Nie przywiązują wagi do precyzji oraz różnorodno- ści języka. Tymczasem to właśnie umiejętność posługiwania się subtelnościami językowymi pozwala na opracowanie i formułowanie bardziej złożonych myśli. Im mniej jest słów i związków frazeologicznych, tym mniejsza staje się zdolność do wyrażania emocji i przetwarzania myśli.

Christophe Clavé, powołując się na badania socjologów, pokazuje, że część przemocy w sferze publicznej i prywatnej wynika bezpośrednio z nieumiejętności opisania swoich emocji za pomocą słów. Ubóstwo języka powoduje, że ludzie nie są w stanie przekazać innym swoich przeżyć, doznań czy uczuć, co powoduje ich frustrację.

Wspomniany proces kulturowej degradacji opisał amerykański wykładowca akademicki Mark Bauerlein w swej książce pt. Dorasta najgłupsze pokolenie. Od ogłupiałej młodzieży do niebezpiecznych dorosłych (The Dumbest Generation Grows Up: From Stupefied Youth to Dangerous Adults). Gdy na początku XXI wieku ostrzegał on przed modelem opierania edukacji i wypoczynku dzieci na technologiach cyfrowych, jego głos był ignorowany. Dominowała wówczas narracja, że dzięki kompetencjom zdobytym przez częste korzystanie z mediów elektronicznych młodzież lepiej odnajdzie się w nowej zglobalizowanej gospodarce opartej na technologiach informacyjnych.

Wspomniane prognozy nie sprawdziły się. Jak zauważa Bauerlein, nie było do tej pory w Ameryce pokolenia, które wypadałoby tak słabo w testach z czytania i pisania, jak obecna generacja millenialsów. Łatwość dostępu do internetu sprawiła, że zapamiętywanie faktów przestało być częścią współczesnej edukacji. Wraz ze spadkiem liczby przeczytanych książek zmniejszył się też poziom elementarnej znajomości historii i wiedzy o społeczeństwie. Ujawniła się przy tym zastanawiająca prawidłowość: im ktoś więcej czasu spędzał zanurzony w mediach społecznościowych, tym miał gorsze wyniki w nauce.

W obecnym modelu edukacji nie chodzi już o to, by posiadać wiedzę, ale o to, by wiedzieć, jak do niej dotrzeć. Ponieważ najszybciej można dotrzeć do informacji dzięki internetowi, a najbardziej sprawni w poruszaniu się w cyberprzestrzeni są ludzie młodzi, rodzi to w nich złudne przekonanie, że są mądrzejsi i lepiej zorientowani w świecie niż pokolenie ich rodziców, nie wspominając już o dziadkach. To sprawia, że ignorancji młodzieży towarzyszy jej przekonanie o swych ponadprzeciętnych kompetencjach.

Ta cyfrowa generacja – jak zauważa Bauerlein – jest z jednej strony „pozbawiona umiejętności, wiedzy, religii i kulturowych ram odniesienia”, a z drugiej przekonana o nieistnieniu ograniczeń dla ludzkiej natury. Stanowi to niezwykle groź- ną mieszankę, dlatego że jest to grupa szczególnie podatna na manipulacje i destrukcyjne ideologie, a więc w przyszłości może być bardzo niebezpieczna, jeśli zostanie uwiedziona przez bezwzględnych socjotechników.

Fragment książki: Grzegorz Górny, „Kto chce ukraść dusze naszych dzieci”, Wydawnictwo AA

Publikacja za zgodą Wydawnictwa - https://aa.com.pl/kto-chce-ukrasc-dusze-naszych-dzieci-grzegorz-gorny/