Fatalna druga połowa kadencji Wałęsy oraz jego spektakularna przegrana w wyborach prezydenckich w 1995 roku z Aleksandrem Kwaśniewskim – brutalnie zakończyła te iluzje. Z drugiej strony, po prawej strony od dłuższego czasu rozumiano, że bez zbudowania jakiegoś szerszego bloku pojedyncze partyjki prawicy nie przekroczą progu 5% w wyborach sejmowych. W tej sytuacji rolę „integratora” podjął lider NSZZ Marian Krzaklewski. Krzaklewski został szefem Solidarności po Lechu Wałęsie. Ten specjalista od systemów automatyzacji kompleksowej i wykładowca Politechniki Śląskiej miał wówczas stosunkowo czystą kartę. Solidarność pod jego rządami nie podlizywała się Wałęsie i zajęła bardzo jasne stanowisko w obronie obalanego rządu Jana Olszewskiego w trakcie kryzysu lustracyjnego 4 i 5 czerwca 1992 roku. Z drugiej strony Krzaklewski prezentował się jako na tyle spokojny i ostrożny polityk, że był do zaakceptowania przez te ugrupowania, które nieco obawiały się radykalizmu porozumienia Centrum Jarosława Kaczyńskiego, Ruchu III Rzeczpospolitej Jana Parysa i Ruchu Odbudowy Polski Jana Olszewskiego.

Krzaklewski zainicjował rozmowy nad stworzeniem szerszej formuły politycznej, które uzyskały obiegową nazwę „Konwentu Świętej Katarzyny”. Nazwa ta wzięła się od salki parafialnej przy warszawskim kościele Świętej Katarzyny na warszawskim Służewiu gdzie politycy negocjowali kształt nowego bloku. Krzaklewski jako inżynier z zawodu zaproponował nawet specjalny algorytm, który miał wyceniać ilość politycznych akcji, jakie poszczególne ugrupowania miały mieć przy podejmowaniu decyzji w bloku AWS.

Co bardziej doświadczeni politycy wskazywali, że dwoma grzechami pierworodnymi tej inicjatywy byłą szeroka rozpiętość ideowa bloku oraz brak głębszego doświadczenia politycznego ze strony liderów Związku Solidarność, którzy byli pewni, że to oni powinni zająć najważniejsze stanowiska w nowej inicjatywie. To do AWS-u zgłosiły swój akces bardzo różne ugrupowania. Od Porozumienia Polskich Chrześcijańskich Demokratów (PPChD), poprzez „Ruch Stu” Czesława Bieleckiego, Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe, którym kierował wówczas Marian Piłka po KPN Obóz Patriotyczny pod wodzą Adama Słomki.

Jednak atmosfera 1997 roku paradoksalnie sprzyjała jakiejś alternatywie wobec pogrążającej się w aferach formacji postkomunistów. Rząd Włodzimierza Cimoszewicza zebrał bardzo krytyczne oceny za swoje zachowanie w czasie wielkiej powodzi na Dolnym Śląsku w czerwcu 1997 roku, a dodatkowo wizyta papieska, która miała miejsce w tym samym roku, która odbywała się od 31 maja do 10 czerwca 1997 roku stworzyła nastrój mobilizacji patriotyczno-religijnej. Na tym tle AWS wygrał wybory 21 września 1997 roku. Akcja uzyskała 33,83% głosów i umieściła w sejmie aż 201 posłów. Równie udane były wyniki AWS w wyborach do Senatu, gdzie Akcja też zdobyła 25,26% głosów i objęła 51 miejsc w stuosobowym senacie.

Było to wiele, ale na większość rządową głosów nie wystarczało. W tej sytuacji AWS zdecydował się na koalicję z Unią Wolności. Był to m. in. efekt bardzo wyraźnej kampanii, którą prowadził w tej kwestii szef jedynego wówczas konserwatywnego dziennika „Życie Warszawy” Tomasz Wołek. Koalicja z Unią obcięła skrzydła polityce zdecydowanego odcięcia się od dziedzictwa rządów postkomunistów z lat 1993-1997. Leszek Balcerowicz, który był wówczas liderem UW blokował bardziej zdecydowane projekty rozliczenia postkomunistów za afery z lat ich rządów, a także wszelkie pomysły dekomunizacyjne i lustracyjne. Nie udało się to do końca Balcerowiczowi bo np. za rządów koalicji AWS – UW powstał Instytut Pamięci Narodowej i rozpoczęła się lustracja choć w bardzo niedoskonałej formie. Cezurą w dziejach AWS była przegrana Mariana Krzaklewskiego w wyborach prezydenckich w 2000 roku.

Jednocześnie AWS zaczął się rozpadać od wewnątrz. Tacy politycy jak Maciej Płażyński czy Jan Rokita, który stał na czele jednej z partii – Stronnictwa Konserwatywno-Narodowego odeszli do powstającego wówczas ugrupowania Donalda Tuska – Platformy Obywatelskiej. Inni politycy z kolei z czasem zaczęli przesuwać się w kierunku powstającej wówczas partii „Prawo i Sprawiedliwość”. Czas wykazał, że Marian Krzaklewski i inni działacze związkowi tacy jak Piotr Żak czy Janusz Tomaszewski mieli zbyt mało doświadczenia w polityce, aby utrzymać spójność ugrupowania. Resztówka po AWS-ie w postaci Akcji Wyborczej Solidarność Prawicy nie przekroczyła w wyborach 2001 roku progu 8% przewidzianego dla koalicji wyborczych. Niewielki sukces udał się jedynie w Senacie gdzie AWSP otrzymało siedem mandatów senatorskich. Ci z polityków prawicy, którym nie udał się transfer ani do Platformy Obywatelskiej ani do PiS trafili powoli wpływ na polską politykę w kolejnych latach nowego stulecia. Sam Marian Krzaklewski całkowicie wycofał się z polityki po 2009 roku.

Piotr Semka